Do naszego galeryjnego kalendarza, po wakacyjnej przerwie, wraca cykl Spotkania ze sztuką! W jego ramach, w miniony czwartek, Martyna Kliks opowiedziała o związkach Holendrów z morzem, o skomplikowanej historii pełnej zwrotów akcji z marynistycznym malarstwem w tle.
Miłośnicy sztuki nie zawiedli, licznie stawili się na rejs po historycznych falach holenderskich marin – sala wypełniona była po brzegi. Zanim jednak wypłynęliśmy na szerokie wody malarstwa, potrzebny był solidny wstęp z geografii i historii Holandii.
Mieszkańcy kraju, którego 1/3 powierzchni leży pod poziomem morza musieli bardzo szybko nauczyć się jak radzić sobie z wodą. Przez wieki starali się ją oswoić – nauczyć wykorzystywać do własnych celów. By móc rozwijać swoje miasta budowali wały, tamy, młyny, osuszali nawet jeziora!
Beemster – kiedyś jezioro, a od 1612 roku teren przystosowany do upraw, hodowli zwierząt i mieszkania. Polder wpisany został na listę światowego dziedzictwa UNESCO
XVII wiek, nazywany Złotym Wiekiem, to czas najprężniejszego rozwoju Holandii, dużą rolę odegrał w tym procesie sukces Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej (VOC), której potężna flota przynosiła Holendrom przez dwa wieki ogromne zyski.
Okręty VOC bardzo szybko stały się bohaterami holenderskiego malarstwa. Wraz z biegiem XVII wieku malarstwo marynistyczne zyskiwało w Holandii na popularności, rosła liczba wyspecjalizowanych malarzy-marynistów. Holendrzy byli żywo zainteresowani bitwami morskimi i wydarzeniami na odległych wodach w okolicach ich nowych kolonii, z dumą śledzili wojenne i handlowe sukcesy okrętów swojej floty.
Malarstwo marynistyczne rozwijało się równolegle i w podobny sposób jak malarstwo pejzażowe w tym okresie. Najważniejszą zmianą było przejście od przedstawień z perspektywy „z lotu ptaka” do ujęć z wysokości wzroku człowieka znajdującego się na poziomie pokładu okrętu. Detaliczność przedstawień, sposób opracowania tematu oraz nastrój zależne były od indywidualnego stylu danego artysty.
XIX-wieczne holenderskie malarstwo marynistyczne kontynuowało tradycje XVII-wieczne. Maryniści korzystali z wypracowanych w poprzednich wiekach wzorców formalnych i stylistycznych, starali się jednak dopasować je do współczesnego im widza. Są to często sceny bardziej kameralne, spokojniejsze – jedynym elementem dodającym dramatyzmu są wzburzone fale. Artyści decydują się na odmalowanie mniejszych statków, rzadko na obrazach XIX-wiecznych zaobserwować można potężne okręty wielopokładowe. Prace Kannemansa i Leicha ze zbiorów Artykwariatu są tego świetnymi przykładami.
Holendrzy nie zapominają o tym, że morze jest ważnym elementem kształtującym ich kulturę. Mają jednocześnie pełną świadomość, że mimo długiej wspólnej historii woda pozostaje ich realnym zagrożeniem. Nauczeni doświadczeniem wielkiej powodzi z 1953 roku, wciąż udoskonalają krajowy system przeciwpowodziowy. Ogromne wały, wrota wodne i zapory wybudowane w ramach tzw. Planu Delta uznane zostały za jeden z 7 współczesnych cudów świata, to prawdziwe dzieła sztuki inżynieryjnej!
Historia Holandii to w dużej części morskie opowieści, malarstwo marynistyczne XVII, XVIII i XIX wieku przepięknie je ilustruje. Każda marina opowiada jednocześnie dwie historie – swoją i wielowątkową, skomplikowaną i niekończącą się historię współistnienia Holendrów z wodą.
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy wybrali się z nami w rejs pod banderą Artykwariatu! Na kolejne Spotkanie ze sztuką zapraszamy 23 listopada. Naszym gościem będzie Dorota Żaglewska autorka książki „Biznes czy sztuka? Sekrety antykwariuszy”, rozmowę poprowadzi Julia Błaszczyńska. Serdecznie zapraszamy!