Archiwum autora: art

SURPRISE, SURPRISE!

SURPRISE, SURPRISE!

Kiedy w życie zawodowe wkrada się codzienna rutyna, a człowiekowi przez moment wydaje się, że już wie, jak ten świat jest zbudowany, nagle zdarza się coś, co wytrąca nas z pozornej równowagi. Taką niespodziankę sprawił nam Hermann Kauffmann Jr., malując w 1914 roku Portret dziewczynki. Jego niespodziankę odkryliśmy po stu latach.
Hermann Kauffmann [1873-1953] Portret dziewczynki, 1914 r. 120,5x 120,5 cm (bez ramy); 133,5x133,5 cm (z ramą) olej na płótnie, sygn. p.d. "Herm Kauffmann jun. 1914" Żródło: www.artykwariat.pl

Hermann Kauffmann [1873-1953] Portret dziewczynki, 1914 r.
120,5x 120,5 cm (bez ramy); 133,5×133,5 cm (z ramą)
olej na płótnie, sygn. p.d. „Herm Kauffmann jun. 1914”
Żródło: www.artykwariat.pl

Kauffmann, Niemiec z pochodzenia, imiennik swojego ojca, również uznanego artysty-malarza, związany był ze środowiskiem monachijskim. Ukończył tamtejszą Szkołę Rzemiosł (Gewerbeshule) i uczęszczał do prywatnej Akademii malarstwa. Po studiach krótko przebywał we Włoszech, następnie w Hamburgu, by ostatecznie powrócić i osiąść na stałe w rodzinnym Monachium. Tam wielokrotnie pokazywał swoje prace, m.in. w Szklanym Pałacu (Glaspalast). Jego obrazy eksponowane były również na prestiżowych wystawach w Hamburgu i na Wielkiej Wystawie Sztuki w 1905 roku w Berlinie (1).

Artysta specjalizował się w niewielkich scenach rodzajowych, ukazujących życie rodzinne w zaciszu domowego wnętrza, przedstawieniach kobiet, nierzadko w orientalnym kostiumie oraz portretach. Jego obrazy cechuje wystudiowana kompozycja i akademicka technika objawiająca się gładkim wykończeniem płótna.

Na tym tle Portret dziewczynki jawi się jako praca wyjątkowa pod wieloma względami. Wyróżnia ją olbrzymi format secesyjnej, kwadratowej ramy o boku długości ponad 130 cm, w który wpisuje się kompozycja w formie tonda. Sportretowana, kilkuletnia dziewczynka w eleganckiej, białej sukience, z niebieską wstążką we włosach spoczywa na fotelu. Jasna karnacja młodej modelki, lekka biała tkanina sukienki kontrastują z wzorzystą poduszką, bordowym obiciem fotela i ciemną, butelkową zielenią ścian. Wzrok niewielkiej postaci kieruje się w stronę patrzącego, dziewczynka z odrobiną melancholii i zaskakującą odwagą spogląda na widza. Czy uda nam się „wytrzymać” to spojrzenie? Co kryje się w tych dziecięcych oczach, co sprawia, że tak trudno oderwać od nich wzrok? Wyjątkowość postaci podkreśla element, który jest niewidoczny dla oka, przy pierwszym spotkaniu.

Fragment lica obrazu kryjącego się pod ramę z przedstawieniem białego misia Źródło: Archiwum Galerii ARTYKWARIAT

Fragment lica obrazu kryjącego się pod ramę z przedstawieniem białego misia
Źródło: Archiwum Galerii ARTYKWARIAT

Tajemnicza modelka nie jest jedyną zagadką, jaką zostawił na płótnie malarz. Ta największa, skrywana pod ramą, wymyka się naszemu spojrzeniu w pierwszym oglądzie (2). Dopiero po zdjęciu ramy, w prawym, dolnym narożniku objawia się sylweta białego misia, naniesionego kilkoma szybkimi pociągnięciami pędzla. Ten niespodziewany bohater drugiego planu, z jakiejś przyczyny nie znalazł dla siebie miejsca obok dziewczynki. Dlaczego? Być może artysta zdecydował się go domalować już po ukończeniu płótna… Być może chciał uwiecznić ukochaną zabawkę portretowanej… Sprawić, by nie czuła się osamotniona… Być może Kauffmann, malując ten portret w czerwcu 1914 roku, był świadom zaognionej sytuacji politycznej, zbliżającej się wojny… To malarskie impromptu, dopowiedzenie na marginesie obrazu zmienia w znaczący sposób postrzeganie tej pracy.

 

Magdalena Dworak-Mróz

 

Źródła:

(1) Thieme-Becker, Allgemeines Künstlerlexikon

(2) Szczęśliwymi odkrywcami tajemniczego modela byli pracownicy Galerii ARTYKWARIAT i sympatyzującego ForFormu w osobach: Karolina Leśnik, Michał Błaszczyński oraz Julia Błaszczyńska.

 

REKORDOWY PICASSO / cz.2

REKORDOWY PICASSO /cz. 2

Zgodnie ze złożoną obietnicą przyjrzymy się dziś kilku obrazom Picassa, których ceny wywindowały je do miana najdroższych obrazów na świecie.

Pobieżna analiza rankingu najdroższych prac nasuwa oczywiste wnioski. Znajduje się tam kilka nazwisk artystów, które wielokrotnie powracają. Jednym z nich jest Pablo Picasso, Hiszpan z urodzenia, który umiłował Francję, tam żył i tworzył przez kilka dekad, najpierw przez długi czas w Paryżu, przewodząc rewolcie kubistycznej, zawsze plasując się w czołówce artystów awangardy, ostatnie lata życia  spędził na południu Francji. Genialny artysta o żywiołowym temperamencie, celebryta w każdym calu, pozostawił po sobie olbrzymią spuściznę. Jego prace, obrazy, grafiki, rzeźby, ceramika, są szczególnie poszukiwane na rynku. Jego nazwisko, jak magnes, przyciąga miłośników sztuki. Wiele obrazów artysty znajduje się w kolekcjach publicznych, tak że gdy do sprzedaży trafia ciekawa praca, z miejsca rośnie zainteresowanie.

Na 67 najwyższych wyników sprzedaży, publikowanych przez Wikipedię, 12 razy wymieniany jest Picasso, 8 razy Vincent van Gogh, 7 razy Andy Warhol, 6 razy Mark Rothko, 3 razy Paul Cézanne i Francis Bacon. Picasso nie ma sobie równych. I choć w czołówce rankingu uplasowali się Gauguin (300 mln. USD), Cézanne (259 mln. USD) i Rothko (186 mln. USD), to kolejne miejsce i rekord aukcyjny należy do Picassa. Jego Femmes d’Algers zostały wylicowane w maju br. za imponującą kwotę 179,3 mln. USD. Pisaliśmy o tym obszernie tutaj . Na tej samej aukcji sprzedano również Popiersie kobiety Picassa za 67,4 mln. USD, ostatni rekord artysty w rankingu.

Pablo Picasso, Marzenie senne, 1932 r. Transakcja prywatna, 2013 r. – 155 mln. USD Źródło: www.dailymail.co.uk

Pablo Picasso, Marzenie senne, 1932 r.
Transakcja prywatna, 2013 r. – 155 mln. USD
Źródło: www.dailymail.co.uk

Na miejscu 8, z ceną sprzedaży na poziomie 155 mln. USD uplasowało się Marzenie senne z 1932 roku. Historia tego obrazu niejednemu kolekcjonerowi mrozi krew w żyłach. Ten przepiękny portret śpiącej Marie-Thérèse został zakupiony w 1941 roku za jedyne 7 tys. USD. W 1997 roku wystawiony na aukcję w Christie’s sprzedał się za zaskakujące 48,4 mln. USD. W 2001 roku nowym właścicielem został Steve Wynn, wpływowy inwestor budowlany, którego nazwisko kojarzone jest z budową największych kasyn w Las Vegas. Odkupił pracę rzekomo za 60 mln. USD, by 5 lat później znowu wystawić je na sprzedaż. Tym razem z wyceną 139 mln. USD. Z zakupu najdroższego obrazu na świecie w tamtym czasie miał cieszyć się finansista, Steve Cohen. Miał, ponieważ do transakcji nie doszło. Steve Wynn, podczas spotkania z przyjaciółmi w październiku 2006 roku przypadkowo uszkodził obraz, własnym łokciem przerywając ciągłość płótna. Po kilku latach, przegranej sprawie z ubezpieczycielem, konserwacji, która pochłonęła 90 tys. USD, panowie wrócili do negocjacji, które zakończyły się wspomnianym, absolutnie zaskakującym, wynikiem 155 mln. USD, który przeczy podstawowemu prawu rynku sztuki: uszkodzenia i poważne ingerencje konserwatora umniejszają wartość dzieła. Nie zawsze.

4 maja 2010 roku Picasso również pobił rekord najdroższego obrazu sprzedanego na aukcji. Jego Akt, zielone liście i popiersie z 1932 roku wylicytowano za 106,5 mln. USD w Christie’s. Dokładnie sześć lat wcześniej, również w Christie’s, wysoko licytowano Chłopca z fajką z okresu różowego Picassa, aż do 104,2 mln. USD (uwzględniając inflację przyjmuje się, że dziś byłoby to ok. 130 mln. USD). W 2006 roku portret kolejnej kochanki malarza, Dory Maar z kotem, z 1941 roku osiągnął cenę 95 mln. USD.

Ciekawe licytacje toczyły się również na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Małżeństwo Pierette z 1905 roku sprzedano w 1989 roku za 49,3 mln. USD, Yo Picasso z 1901 roku za 47,2 mln. USD, Au Lapin Agile z 1904 roku za 40,7 mln. USD (dziś te rezultaty przelicza się w przedziale 80 a 90 mln. USD). W tym okresie właśnie zaczęto odnotowywać pierwsze wielocyfrowe transakcje.

Takie ceny przyprawiają o zawrót głowy, szczególnie wtedy gdy patrzymy na nie z perspektywy polskiego, wciąż jeszcze rozwijającego się, rynku sztuki. Mimo dwudziestu pięciu lat wolnej gospodarki lokalny koloryt polskiej prowincji odznacza się w świecie sztuki. Jerzy Starmach rokuje z dużą dozą prawdopodobieństwa, że „polski rynek sztuki wart jest jednego Picassa.” Gdy w Polsce, na fali wciąż utrzymującej się mody na powojenne wzornictwo, królują „pikasy” – ceramika z lat 50., 60. z Chodzieży, Ćmielowa czy Włocławka, trudno prognozować, czy doczekamy momentu, kiedy w galeriach i na aukcjach zagoszczą na dobre autentyczne Picassy. Nie znaczy to jednak, iż w naszej polskiej mikroskali nie obserwuje się wysokich obrotów. Wśród polskich kolekcjonerów apetyt na sztukę rośnie.

Magdalena Dworak-Mróz

 

Źródło:

www.en.wikipedia.org/wiki/List_of_most_expensive_paintings

REKORDOWY PICASSO / cz. 1

REKORDOWY PICASSO /cz. 1

Picasso znów święci triumfy. Jest artystą, którego prace najczęściej biją rekordy sprzedaży. 11 maja, na aukcji w nowojorskim Christie’s wylicytowano płótno Les Femmes d’Algers (wersja „O”) Pabla Picassa z 1955 roku za 179 365 000 USD (159 mln. EUR).

Pablo PICASSO Les femmes d’Algers (Version "O"), 1955 r. Christie’s Nowy Jork, 179,3 mln. USD Źródło: Chrsitie’s / Succession Picasso/DACS, London 2015

Pablo PICASSO Les femmes d’Algers (Version „O”), 14.II.1955 r.
Christie’s Nowy Jork, 179,3 mln. USD
Źródło: Chrsitie’s / Succession Picasso/DACS, London 2015

Tę, trwającą 11 minut, licytację świat sztuki zapamięta na długo. Przewiduje się, że nieprędko pojawi się praca, która wzbudzi podobne zainteresowanie.  Poprzedni rekord, ustanowiony przez Tryptyk Francisa Bacona w 2013 roku, to 142 mln. USD. Co sprawia, że kolekcjonerzy gotowi są zapłacić tak dużo pieniędzy za jeden obraz? Dlaczego właśnie ten Picasso jest tak wyjątkowy?

Les Femmes d’Algers (Kobiety z Algierii) są jednym z serii obrazów poświęconych tej tematyce. To „kulminacja Herkulesowego wyczynu”, którego podjął się Picasso pod koniec 1954 roku (1). W uznaniu zasług wielkiego artysty i konkurenta, Henri Matisse’a, zaledwie 5 tygodni po jego śmierci, malarz sięgnął po temat ich wspólnego mistrza, Eugène’a Delacroix. Picasso miał powiedzieć, „Matisse zostawił mi w spuściźnie temat odalisek.”(2) Pomiędzy grudniem 1954 a lutym 1955 roku powstało blisko sto szkiców i piętnaście wariantów kompozycji na płótnie, opatrzonych opisem od „wersji A” do „O”. Wszystkie bezpośrednio odwoływały się do obrazu Delacroix o zbliżonym tytule z 1834 roku.

Eugène DELACROIX, Kobiety z Algierii w swoim apartamencie, 1834 r. Luwr, Paryż Źródło: www.wikipedia.com

Eugène DELACROIX, Kobiety z Algierii w swoim apartamencie, 1834 r.
Luwr, Paryż
Źródło: www.wikipedia.com

Orientalny temat w wykonaniu Picassa zyskał ultranowoczesne ujęcie. Krzykliwe kolory, kubizujące formy, zerwanie z perspektywą sprawiają, że obraz staje się syntezą powojennych poszukiwań artysty, jego „gesamtkunstwerk” tego okresu. Przez krytyków porównywany z Pannami z Awinionu (1907 r.) i Guernicą (1937 r.), jest jednym z ostatnich wielkich dzieł Picassa w prywatnych rękach. Był wystawiany na wszystkich większych retrospektywach twórczości Picassa, między innymi w Museum of Modern Art i Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, w National Gallery i Tate Britain w Londynie czy w Grand Palais w Paryżu. Jego proweniencja również nie budzi zastrzeżeń. W czerwcu 1956 roku został zakupiony razem ze wszystkimi pracami z serii za 212 500USD przez Victora i Sally Ganz od Galerie Louise Leiris, która przejęła działalność Daniela-Henry’ego Kahnweilera. W 1997 roku wystawiony został na aukcję kolekcji państwa Ganz w nowojorskim Christie’s, osiągając cenę 31,9 mln. USD (3). By pojawić się ponownie w Christie’s w Nowym Jorku 18 lat później z estymacją na poziomie 140 mln. USD i wywindować ostateczną cenę sprzedaży do 179,3 mln. USD. Imponujący wzrost ceny!

Les Femmes d’Algers to z pewnością wyjątkowa praca uznanego artysty – geniusza XX wieku. Jej niezaprzeczalnym atutem jest precyzja i wypracowanie szczegółów, charakterystyczne dla ostatniej pracy z serii, której rozproszone warianty znalazły już schronienie w kolekcjach muzealnych (wersja „L” znajduje się w Berggruen Museum w Berlinie, wersja „N” została zakupiona dla Washington University w St. Louis) (4). Działanie prawa serii można również dostrzec przy sprzedażach Graczy w karty Paula Cézanne’a (259 mln. USD), Krzyku Edvarda Muncha (119,9 mln. USD) czy Kobiety III Willema de Kooninga (137,5 mln. USD). Jej renomę potwierdza obszerna ilość wystaw i publikacji oraz wyjątkowa proweniencja. Prace z kolekcji państwa Ganz są niezwykle cenione na rynku. Nobilitujące dla tej transakcji było na pewno miejsce sprzedaży – prestiżowa siedziba Christie’s –  Rockefeller Plaza na Manhattanie. Do równania opisującego fenomen tak rekordowej transakcji potrzebna jest jeszcze jedna zmienna – nabywca. Pan X, opętany rządzą posiadania miłośnik Picassa czy na trzeźwo kalkulujący możliwe zyski finansista a może racjonalny kolekcjoner chcący wzbogacić swój zbiór, tak czy inaczej ktoś skłonny umniejszyć swój budżet prawie o 180 mln. USD. Niedawno w prasie ujawniono jego tożsamość. To Hamad bin Jassim bin Jaber Al Thani, były premier rządu katarskiego (5).

Obrazy Picassa rozgościły się na dobre w zestawieniach rekordowych sprzedaży. Będziemy się im przyglądać w najbliższym czasie.

Magdalena Dworak-Mróz

 

Źródła:

(1) http://www.christies.com/features/Picasso-5829-1.aspx
(2) www.en.wikipedia.org/wiki/Les_Femmes_d’Alger
(3) http://www.theguardian.com/artanddesign/2015/may/12/179m-picasso-could-hold-world-record-for-a-decade
(4) www.en.wikipedia.org/wiki/Les_Femmes_d’Alger
(5) https://news.artnet.com/market/record-breaking-picasso-painting-qatar-300723

 

DEAR GAUGUIN

DEAR GAUGUIN

Artystę i jego dzieło łączy nienamacalna więź. Nawet po zakończeniu pracy, kiedy zyskuje ono autonomię i zaczyna żyć własnym życiem, nadal w nieuchwytny sposób powiązane jest ze swym twórcą, chociażby poprzez pozostawione na nim ślady pędzla oraz sygnaturę.

Kilka tygodni temu na łamach New York Timesa opublikowano informację o rekordowej sprzedaży obrazu Paula Gauguina (1). Jego płótno Nafea Faa Ipoipo? [Kiedy mnie poślubisz?] z 1892 roku zostało sprzedane za 300 mln. USD [197 mln. GBP] (2). To najwyższa cena, jaką odnotowano do tej pory za obraz na rynku sztuki. Efektowny wynik sprzedaży zainicjował dyskusję w prasie na temat tożsamości kupca i niebagatelnej wartości dzieła (3) (4). Zaskakująco niewiele miejsca w tych rozważaniach poświęca się samemu artyście i jego dziełu. Ciekawe, jak na to zareagowałby sam Gauguin… Przyzwoleniem, oburzeniem czy radością z nieoczekiwanego rekordu. Aż chciałoby się napisać…

Paul Gauguin [1848-1903]  Nafea Faa Ipoipo? [Kiedy mnie poślubisz?] 2015 r. - 300 mln. USD Źródło - Leemage/Corbis, http://www.dailymail.co.uk/

Paul Gauguin [1848-1903]
Nafea Faa Ipoipo? [Kiedy mnie poślubisz?]
Prywatna transakcja w 2015 r. – 300 mln. USD
Źródło – Leemage/Corbis, http://www.dailymail.co.uk/

Drogi Gauguinie,

Czy dotarła już do Ciebie wiadomość o spektakularnej transakcji, której przedmiotem był Twój obraz? Mam na myśli płótno Nafea Faa Ipoipo?, które namalowałeś podczas pierwszego pobytu na Tahiti, z dwoma przepięknymi dziewczynami na tle krajobrazu, jedną w kolonialnej sukience, drugą w stroju ludowym. Subtelne zestawienie przeciwstawnych sił, sztywnej europejskiej konwencji i swobody polinezyjskich obyczajów. Wyjechałeś do egzotycznej Polinezji w pełni sił, po czterdziestce, zostawiając za sobą Francję i Paryż, ówczesną stolicę sztuki, by uciec przed całą jej „sztucznością i konwencjonalnością” (5). I właśnie wtedy powstał ten niezwykły obraz.

Do tej pory  płótno było własnością funduszu rodziny Staechelin, zakupione jeszcze na początku XX wieku przez seniora rodu Rudolfa Staechelina (6), od 1946 roku zdeponowane w Kunstmuseum w Bazylei. Przez ostatnie siedemdziesiąt lat zdążyło przesiąknąć splendorem muzealnej instytucji i stało się łakomym kąskiem na rynku sztuki.

Nie napisałam jeszcze za ile je sprzedano… Cytowana kwota sięga 300 mln. dolarów. To brzmi szokująco nawet dla współczesnego artysty, kolekcjonera czy miłośnika sztuki. Dla Ciebie, jak sądzę, jest to niewyobrażalna suma, boleśnie uświadamiająca ironię losu artystów, tak rzadko mogących cieszyć się udziałem w zyskach z intratnych odsprzedaży swoich dzieł. Nie pociesza fakt, że nie jesteś jedyny. Vincentowi za życia rzekomo udało się sprzedać tylko jeden obraz. Teraz jego nazwisko jest jednym z najczęściej wymienianych na listach najdrożej sprzedanych obrazów. No właśnie. Transakcja na poziomie 300 milionów dolarów sprawiła, że właśnie Twój obraz mianowany został do kategorii najdroższego obrazu na świecie.

Najdroższy Gauguin. To brzmi dumnie. Taki rezultat powinien Cię ucieszyć. W dzisiejszym świecie, lubującym się w policzalności zjawisk, jest to niewątpliwie jedna z najbardziej adekwatnych miar sukcesu. Sukces co prawda osiągnąłeś już dawno temu, gdy włączono Cię w poczet mistrzów nowoczesnego malarstwa. Teraz został on dobitnie podkreślony i przypieczętowany wielocyfrową kwotą (cały czas niestety nie potwierdzoną oficjalnie). Ta transakcja ze względu na swą skale budzi duże emocje, przede wszystkim pozytywne. Jednak w ferworze dyskusji o wartości Twego obrazu zaczęto spekulować na temat jego kolejnego właściciela, Wejdzie on/ona  w jego posiadanie dopiero w styczniu 2016 roku, po zakończeniu wystawy w The Philips Collection w Waszyngtonie, na której będzie on jedną z głównych atrakcji (7). Coraz więcej głosów otwarcie przypisuje ten nowy nabytek królewskiej rodzinie z Kataru. W ostatnich latach zakupili oni do kolekcji nowopowstającego kompleksu muzealnego kilkanaście cennych prac m.in. Marka Rothko i Damiena Hirsta, ale również Paula Cèzanne’a. Jego Gracze w karty jeszcze niedawno dzierżyli tytuł najdroższego obrazu na świecie, w 2011 roku zostali sprzedani za 259 mln. dolarów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia ze swoistym wyścigiem, ale nie z czasem, lecz z pieniądzem. Niepoliczalną wartość kulturową próbuje się zmierzyć w ilościowy sposób, za pomocą metki. Gdy w grę wchodzą tak duże pieniądze, urok obrazu schodzi na dalszy plan, przyćmiony przez aspekt finansowy a on sam staje się pożądanym trofeum, generującym zyski jako bezpieczna inwestycja (8).  Ciekawa jestem, co Ty sądzisz na temat?

Magdalena Dworak-Mróz

 

Źródła:

(1) http://www.nytimes.com/2015/02/06/arts/design/gauguin-painting-is-said-to-fetch-nearly-300-million.html?_r=0
(2) http://www.bbc.com/news/world-europe-31183733
(3) http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/middleeast/qatar/11397078/200m-Gauguin-becomes-most-expensive-work-of-art-of-all-time.html
(4) http://www.mirror.co.uk/news/uk-news/paul-gauguin-painting-becomes-most-5129270
(5) http://www.nytimes.com/2015/02/06/arts/design/gauguin-painting-is-said-to-fetch-nearly-300-million.html?_r=0
(6) http://www.dailymail.co.uk/news/article-2943200/Paul-Gauguin-world-s-expensive-single-work-art-selling-nearly-200million.html
(7) http://www.phillipscollection.org/sites/default/files/press_material/press-release-im-obersteg-staechelin.pdf
(8) http://www.nytimes.com/2015/02/06/arts/design/gauguin-painting-is-said-to-fetch-nearly-300-million.html?_r=0

CENOWY ZAWRÓT GŁOWY

CENOWY ZAWRÓT GŁOWY

Przeglądając katalogi aukcyjne bez trudu dostrzec można spore zróżnicowanie w zapisie cen. Mamy oto cenę szacowaną, cenę wywoławczą, cenę wylicytowaną, cenę gwarantowaną, cenę sprzedaży, cenę zakupu, dodając do tego popularne na rynku wycenę i cenę rynkową, łatwo się zagubić. Proponuję zatem Państwu praktyczny przewodnik po rodzajach cen, który pomoże się odnaleźć w tym gąszczu podobnie brzmiących nazw, z których każda odnosi się jednak do zupełnie innej wartości jaką przypisuje się obiektom w obrocie na rynku sztuki.

W obiegu aukcyjnym największe emocje od zawsze budzi tzw. hammer price, cena młotkowa, inaczej cena wylicytowana. Jej nazwa pochodzi od uderzenia młotka pieczętującego zawiązanie się transakcji pomiędzy kupującym a domem aukcyjnym. To właśnie ta cena, wypowiedziana przez aukcjonera, do niedawna była najczęściej cytowana przez prasę. Cena, która w rzeczywistości jest zupełnie fikcyjnym bytem, gdyż nikt nie ponosi kosztów zakupu równych wylicytowanej hammer price. Dlaczego? Ponieważ do tej ceny standardowo dolicza się prowizję dla domu aukcyjnego, która wynosi od 20 do 30%, w sporadycznych przypadkach nawet do 40%. W języku angielskim prowizja ta określana jest mianem Buyer’s Premium. Dobra wiadomość dla tych, którzy planują zakupy w wysokich kategoriach cenowych. W większości przypadków domy aukcyjne obniżają wysokość swojej premii wraz z rosnącą wartością obiektów. I tak np. premia londyńskiego Christie’s dla prac do 50 tys. GBP równa się 25%,  w przedziale od 50 001 do 1 000 000 GBP wynosi 20% , a od 1 000 0001 i powyżej już tylko 12%. Tylko albo aż.

Steve Wyndham, Sotheby’s, przybija młotek, potwierdzając sprzedaż obrazu Francesco Guardiego. Źródło: www.melancaster1204.wordpress.com

Steve Wyndham, Sotheby’s, przybija młotek, potwierdzając sprzedaż obrazu Francesco Guardiego.
Źródło: www.melancaster1204.wordpress.com

Co istotne, hammer price nie jest również ceną sprzedaży obiektu, tym samym nie jest to kwota, która trafia do kieszeni właściciela dzieła sztuki albo domu aukcyjnego. Jedynym takim przypadkiem jest sytuacja, w której dom aukcyjny decyduje się na sprzedaż obiektu, będącego jego własnością, co jest rzadko spotykane. Tradycyjnie jednak domy aukcyjne pośredniczą w sprzedaży między pierwotnymi a nowym nabywcami/właścicielami. I w takiej klasycznej konstelacji pierwotny właściciel nie otrzymuje całej kwoty ceny młotkowej, lecz wartość umniejszoną o prowizję dla domu aukcyjnego. Jest ona zazwyczaj niższa od tej płaconej przez kupującego, podlega często negocjacjom, ale również stanowi zauważalną część wartości między 20 a 25 %, przy rekordowych transakcjach obniżana jest do kilku procent. Poniższy schemat objaśni zawiłości hammer price.

Hammer Price? Seller's Commission? Buyer's Premium? Jakie są różnice? Żródło: www.artykwariat.pl

Hammer Price? Seller’s Commission? Buyer’s Premium? Jakie są różnice?
Żródło: www.artykwariat.pl

Na usta ciśnie się zatem pytanie: czemu służy wprowadzenie takiej ceny, której nikt fizycznie nie płaci? Odpowiedzi prawdopodobnie można by udzielić kilka. Najwłaściwsza jest jednak ta najprostsza. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Mityczna hammer price pozwala aukcjonerom obniżać poprzeczkę i kusić klientów zgromadzonych na sali ceną, która jest znacząco niższa od tej rzeczywistej, licząc, że któryś z nich straci rachubę i zatraci się w ferworze licytacji. Wbrew przekonaniu wielu uczestników rynku o to wcale nietrudno.

Co się kryje pod pojęciem ceny szacowanej? To szacunkowa wycena domu aukcyjnego, estymacja, która ma uświadomić klientowi przybliżoną wartość obiektu. Podawana jest często w widełkach, np. 10 000 – 12 000 EUR. Cena wywoławcza (ang. starting/asking price), to cena od której aukcjoner rozpoczyna licytację. To kolejny przykład ceny, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistą wyceną obiektu, bardzo często ustalana jest w przedziale między 50 a 75% jego szacowanej wartości. Dlaczego tak nisko? By podobnie jak to miało miejsce w przypadku hammer price zachęcić przyszłego nabywcę możliwością taniego zakupu. I rzeczywiście do takich sprzedaży w cenie wywoławczej często dochodzi. Niemniej domy aukcyjne, wychodząc naprzeciw interesom sprzedających, wprowadziły tzw. cenę gwarancyjną (ang. gross reserve price) – jest to najniższa możliwa gwarantowana cena młotkowa dla pierwotnego właściciela, poniżej której obiekt nie zostanie sprzedany. Zdarza się, że w katalogach pojawia się oznaczenie, iż dany obiekt posiada cenę gwarancyjną, oczywiście bez podania jej wysokości. Na polskich aukcjach odnotowane są przypadki, kiedy podczas licytacji obiekt został wylicytowany, lecz nie osiągnął ceny gwarancyjnej. Wtedy aukcjoner informuje nabywcę, że jest to sprzedaż warunkowa, co oznacza, że dojdzie do finalizacji transakcji tylko w przypadku, jeżeli sprzedający zgodzi się obniżyć cenę gwarancyjną.

Rodzaje cen w obrocie aukcyjnym. Źródło: Galeria ARTYKWARIAT

Rodzaje cen w obrocie aukcyjnym.
Źródło: Galeria ARTYKWARIAT

W obrocie dziełami sztuki często pojawia się również zapytanie o wycenę obiektów. Wyceny dokonywane są na potrzeby wywozu dzieł sztuki za granicę, określenia wartości ubezpieczenia czy dla samej świadomości właściciela. Rzetelna wycena dzieła sztuki powinna opierać się na przesłankach dotyczących, między innymi, jego stanu zachowania, wartości estetycznej i kulturowej. W praktyce jednak wycena obiektu nie zawsze równa się jego cenie rynkowej. Mówi się, że w tej chwili trudno jest znaleźć klienta na malarstwo religijne. Obserwuje się prawdziwą bessę w tej tematyce. Jest to tendencja światowa, której oprzeć się mogą tylko dzieła wybitne. Te średniej klasy, mimo iż uzyskają wycenę na poziomie swej rzeczywistej wartości, może być bardzo trudno sprzedać. Ich ostateczna cena sprzedaży, możliwe, że dużo niższa od wyceny będzie zatem ceną rynkową, którą najlepiej określa powiedzenie: „Obraz jest tyle wart, ile ktoś jest skłonny za niego zapłacić”.

Magdalena Dworak-Mróz

UPROWADZENIE DAMY

UPROWADZENIE DAMY

Dama z gronostajem

 „Oczy jej cudne czynią ze słońca cień czarny.”(1) Tymi słowami opiewał urodę Cecylii Gallerani XV-wieczny poeta, Bernardo Bellincione. Wykształcona pisarka, poetka i mecenas sztuki, była kochanką Ludovica Sforzy „Il Moro”. Leonardo da Vinci namalował jej portret w Mediolanie, ok. 1490 roku. Tytułowa „Dama”, ukazana w sukni hiszpańskiej, zwraca się w prawą stronę, trzymając na kolanach gronostaja. Zatrzymane w bezruchu ujęcie, ukazuje subtelnie oblicze kobiety zasłuchanej w swojego rozmówcę, z precyzją i dużą wrażliwością „nakreślone” przez malarza. Zagadkowa kompozycja w symboliczny sposób odnosi się do relacji, jaka łączyła dwórkę z księciem. Gronostaj posłużył artyście jako metafora ich związku. Nazwisko Gallerani nawiązuje do starogreckiej nazwy zwierzęcia – „galê”, sam Ludovico Sforza zaś był kawalerem prestiżowego Orderu Gronostaja. Pod dotykiem delikatnej, kobiecej dłoni zwierzę pręży się i wygina grzbiet w łuk. W Antyku gronostaj symbolizował macierzyństwo. Wizerunek zwierzęcia zasłaniającego łono kobiety, jednocześnie zakrywał i w metaforyczny sposób podkreślał jej błogosławiony stan. Kilka miesięcy później Cecylia została matką syna Ludovica, Cesarego.(2)

Od ponad pięciuset lat Dama z gronostajem budzi powszechny podziw, uznanie i pożądanie. Za jej wzrokiem podążają spojrzenia miłośników sztuki. Jej losy budzą ciekawość i zainteresowanie a każdy jej „krok” jest bacznie obserwowany.

Leonardo da Vinci [1452-1519] Dama z gronostajem, 1489-90 Olej/tempera na desce orzechowej, 54,7 x 40,3 cm Kolekcja Fundacji Czartoryskich Źródło: wiadomości.wp.pl/ (PAP / Jacek Turczyk)

Leonardo da Vinci [1452-1519] Dama z gronostajem, 1489-90
Olej/tempera na desce orzechowej, 54,7 x 40,3 cm
Kolekcja Fundacji Czartoryskich
Źródło: wiadomości.wp.pl/ (PAP / Jacek Turczyk)

Od kiedy trafiła do Domku Gotyckiego w Puławach Izabelli Czartoryskiej w 1800 roku, historia Damy z gronostajem obfitowała w wiele dramatycznych wątków. Nowa właścicielka „uwięziła” przedstawioną postać przez domalowanie wokół niej czarnego tła, które zastąpiło oryginalne, szarobłękitne.(3) W czasie powstania listopadowego, uciekając przed wojskami carskimi przez Sieniawę, Dama wyemigrowała razem z Portretem Młodzieńca Rafaela i Miłosiernym Samarytaninem Rembrandta do Paryża, by znaleźć schronienie na kolejne 40 lat w Hotelu Lambert. Ewakuowana podczas Komuny Paryskiej, trafiła z powrotem do ojczyzny, do Muzeum Książąt Czartoryskich, otwartego w 1878 roku w Krakowie.(4) W czasie I wojny światowej, wir historii rzucił ją do Drezna, przebywała tam do 1920 roku w drezdeńskim Gemäldegalerie. Najtrudniejsze chwile miały jednak dopiero nadejść.

Niebezpieczeństwo niemieckiej inwazji stało się realne wiosną 1939 roku. Wypełniając zalecenia rządowe dotyczące ewakuacji cennych dzieł sztuki ówczesny ordynat Augustyn Czartoryski, dyrektor Muzeum Marian Kukiel i kustosz Stefan Komornicki już w czerwcu zadecydowali o spakowaniu dóbr rodowych. Obrazy Vinciego, Rafaela i Rembrandta zostały umieszczone w jednej skrzyni, oznakowanej „LRR”. Jednak dopiero w sierpniu zdecydowano się pospiesznie i w tajemnicy przewieźć „skarby z Krakowa” do sprawdzonej kryjówki, Pałacu w Sieniawie. Tam złożono je i zamurowano w piwnicy oficyny.(5) Strach przed niemieckim najazdem wypędził wszystkim mieszkańców. Na miejscu pozostała jedynie nieświadoma swej roli gospodyni Zofia Szmit. 18 września, dzięki cynkowi od młynarza Sauera, przyszłego Volksdeutscha, Niemcy odkryli i obrabowali schron, szczęśliwie pozostawiając obrazy. Wtedy rzekomo powstał legendarny odcisk buta na licu Damy.(6) 22 września Augustyn Czartoryski przewiózł obrazy i pozostałe srebra do Pełkiń, gdzie podjął negocjacje z Niemcami, by bezpiecznie zdeponować dobra w Krakowie.

W tym samym czasie, w październiku swoją działalność rozpoczął z mianowania Göringa, Stadtartenfürher SS Kajetan Mühlmann – specjalny pełnomocnik do zabezpieczenia dóbr artystycznych i kulturalnych w Generalnej Guberni. To za jego sprawą Dama z gronostajem trafiła do Berlina. Mühlmann kontynuował pracę rozpoczętą m.in. przez dra Hansa Posse, dyrektora drezdeńskiej Gemäldegalerie, który jeszcze przed wojną, wykorzystując koleżeńskie układy z polskimi muzealnikami typował eksponaty, mające uświetnić planowane muzeum sztuki Hitlera w jego rodzinnym Linzu. Nieoczekiwany splot wydarzeń sprawił, że Cecylia zamiast wyruszyć w głąb Niemiec, powróciła do Krakowa. Wczesną jesienią 1940 roku sprowadził ją do swojej rezydencji na Wawelu, gubernator generalny, Hans Frank. Między 1941 a 1943 rokiem była włączona do inwentarza muzeum wrocławskiego. 17 stycznia 1945 roku, na fali niemieckiej ewakuacji, Hans Frank spakował obraz i przewiózł go potajemnie do zamku Siechau (Sichów) na Dolnym Śląsku, a następnie do willi Fischhausen w Neuhaus w Górnej Bawarii.(7) Tam odnalazł ją 13 grudnia 1945 roku prof. Karol Estreicher, krakowski historyk sztuki, który już od 1940 roku zajmował się śledzeniem zagrabionych dzieł kultury i sztuki polskiej z rozkazu samego wodza. Gen. Sikorski miał rzec:  „Ja ratuję wojsko, a pan ratuj skarby kultury!”, relacjonował Estreicher w swych pamiętnikach.

 

Karol Estreicher prezentujący Damę z gronostajem na dworcu w Krakowie, 30.04.1946 r. Źródło: www.wykop.pl

Karol Estreicher prezentujący Damę z gronostajem na dworcu w Krakowie, 30.04.1946 r.
Źródło: www.wykop.pl

Po długich pertraktacjach z Amerykanami, działając wbrew woli polskiego rządu w Londynie i arystokracji, Karolowi Estreicherowi udało się zorganizować transport kolejowy restytuowanych dóbr.(8) 26 kwietnia 1946 roku ok. trzydzieści wagonów wypełnionych dziełami sztuki wyruszyło z Norymbergi do Polski. Wśród nich znalazły się szczególnie poszukiwany przez Estreichera Ołtarz mariacki Wita Stwosza, obrazy Canaletta, Rubensa, Cranacha i… Dama z gronostajem Leonarda da Vinci. Wiadomość o zbliżającym się konwoju, chronionym przez żołnierzy amerykańskich błyskawicznie się rozeszła. Na trasie pociągu oczekiwały tłumy a na większych stacjach komitety powitalne. 30 kwietnia peron krakowskiego dworca również wypełniony był po brzegi, przystrojony flagami Polski i Stanów Zjednoczonych. Muzycznym tłem uroczystości był Mazurek Dąbrowskiego odegrany przez orkiestrę kolejową. Co znamienne zabrakło wtedy przedstawicieli władzy komunistycznej. Tego dnia zostało wykonane historyczne zdjęcie Karola Estreichera, który z dumą prezentował Polakom odzyskaną Damę z gronostajem.

Kadr z filmu „Vinci” (2004 r.), reż. J. Machulski

Kadr z filmu „Vinci” (2004 r.), reż. J. Machulski

„W Polsce jest tylko jeden obraz.”(9) To zdanie wypowiedziane przez Juliana Wolniewicza ps. „Szerszeń” w filmie „Vinci” o fikcyjnej kradzieży Damy z gronostajem jest dowodem na powojenną karierę jedynego w Polsce obrazu Leonarda. W symboliczny sposób dotyka ono fenomenu postrzegania jedynego Vinciego w Polsce jako narodowego dobra kultury, które trzeba chronić, pielęgnować i podziwiać. Wyraźna społeczna niechęć, która objawia się przy kolejnych propozycjach wypożyczenia dzieła na zagraniczne wystawy, jest symptomatyczna. Lęku przed rozstaniem nie koi fakt, że dziś Dama podróżuje w iście królewskich warunkach, specjalnie wyczarterowanym w tym celu samolotem, a ryzyko jej ponownego uprowadzenia jest znikome. Ubezpieczana na kwotę 300 mln. EUR stanowi najdroższe 650 gramów w polskich zbiorach muzealnych.(10)  Nie chcemy, by nasza Dama nas opuszczała, bo jest „nasza”.

Magdalena Dworak-Mróz

P.S. Do końca remontu Muzeum Czartoryskich Dama z gronostajem ponownie „rozgościła się” na Wawelu.(11)

 

Przypisy:
(1) J. Mycielski, Gallerya Obrazów przy Muzeum ks. Czartoryskich w Krakowie, Kraków 1948, s. 48. (cyt za:) M. Rostworowski, Gry o Damę, Kraków 1994, s. 10.
(2) http://wawel.krakow.pl/pl/op/161/Leonardo-da-Vinci-Dama-z-gronostajem
(3) Grażyna Bastek, Historia jednego obrazu: Dama w czerni (w:) http://www.dwutygodnik.com/artykul/106-historia-jednego-obrazu-dama-w-czerni.html
(4) Marta Grzywacz, Przypadki pewnej Damy (w:) http://historia.focus.pl/swiat/przypadki-pewnej-damy-1193?strona=2
(5) M. Rostworowski, Gry o Damę, Kraków 1994, s. 69-100.
(6) Marta Grzywacz, Przypadki pewnej Damy (w:) http://historia.focus.pl/swiat/przypadki-pewnej-damy-1193?strona=2
(7) M. Rostworowski, Gry o Damę, Kraków 1994, s. 69-100.
(8) „Przeciwko mnie działają byli urzędnicy MSZ, którzy (…) uważają że lepiej, aby dzieła sztuki jakie znajdą się w Niemczech, przeszły do Londynu i pozostały w rękach Rządu, niż aby miały »wpaść w ręce bolszewików«. Działają również i arystokraci: Lubomirski, St. Zamoyski… Ci, chcą zdobyć dzieła sztuki z Muzeów Lwowa, Krakowa, Warszawy i sprzedać je za miliony $. Wiem to od Henry Taylora, bo dawał mi do poznania, że dobrze zrobię jeśli dopomogę Metropolitan w nabyciu Leonarda Czartoryskich”. (w:) Marta Grzywacz, Przypadki pewnej Damy (w:) http://historia.focus.pl/swiat/przypadki-pewnej-damy-1193?strona=2
(9) „Vinci” (2004 r.), reż. J. Machulski, 18 min.
(10) http://psob.soup.io/post/280286806/Dama-z-gronostajem-wa-y-ok-65
(11) http://wawel.krakow.pl/pl/op/161/Leonardo-da-Vinci-Dama-z-gronostajem

 

AUKCJA STULECIA. WSPOMNIENIE.

AUKCJA STULECIA. WSPOMNIENIE.

„Ważna”, „niezwykła”, „rekordowa” – takimi epitetami między innymi określano licytację, która przeszła do historii jako aukcja stulecia. Dokładnie sześć lat temu, między 23 a 25 lutym Christie’s w Paryżu wystawiło na sprzedaż unikalny zbiór dzieł sztuki, kolekcję Yves Saint Laurenta i Pierre’a Bergé. Trzydniowy maraton licytacji, ponad 700 oferowanych, unikalnych przedmiotów, zjawiskowa sceneria secesyjnego wnętrza Grand Palais oraz działające jak magnes nazwisko Yves Saint Laurenta [1936-2008], ikony francuskiego haute couture i prêt-à-porter, zgromadziły setki kolekcjonerów, marszandów i amatorów sztuki, przynosząc 96-procentową sprzedaż i nadspodziewany wynik 373,9 mln. EUR (476 mln. USD) (1).

Yves Saint Laurent i Pierre Bergé Źródło: www.thewardrobe.it

Yves Saint Laurent i Pierre Bergé
Źródło: www.thewardrobe.it

Ten niezwykły duet, Laurent-Bergé, partnerzy w życiu i biznesie, na polu mody zrewolucjonizowali wizerunek kobiety XX wieku, ubierając ją w smoking, tweedowe marynarki i przezroczyste bluzki. W domowym zaciszu kilku swoich apartamentów, daczy w Normandii i pied-à-terre w Marakeszu na przestrzeni 50 lat zgromadzili niezwykłe obiekty, od obrazów dawnych mistrzów, impresjonistów, malarzy XX wieku, przez rzymskie, chińskie i awangardowe rzeźby, meble Art déco, po szeroki wachlarz sztuk użytkowych: szkła, ceramiki, kamieni szlachetnych i sreber. Ten eklektyczny zbiór przedmiotów, starannie dobranych, tak aby każdy kolejny uzupełniał poprzednie, został sprzedany decyzją Pierre’a Bergé zaledwie kilka miesięcy po śmierci Yves Saint Laurenta, by wspomóc działalność ich wspólnego projektu, stworzenia muzeum mody Laurenta oraz dotować działalność Fundacji Bergé do walki z AIDS. Bergé tak komentował swoją decyzję: Będę asystował w pogrzebie naszej kolekcji, lecz nie będzie to pogrzeb obrazów i przedmiotów, bo one rozpoczną nowe życie. Mam nadzieję, że odlecą jak ptaki i znajdą nowe miejsca, gdzie osiądą.(2)

 

Aukcja w Grand Palais, 23-25.02.2009 Szacunkowe koszta organizacji aukcji w prestiżowym salonie wystawienniczym wyniosły ok. 1 mln. EUR. Źródło: www.content.time.com

Aukcja w Grand Palais, 23-25.02.2009
Szacunkowe koszta organizacji aukcji w prestiżowym salonie wystawienniczym wyniosły ok. 1 mln. EUR.
Źródło: www.content.time.com

Los tych przedmiotów za każdym razem pieczętowało uderzenie młotka, nierzadko sytuując je w kategoriach rekordowych sprzedaży. Nobilitująca proweniencja obiektów, symbolicznie obłaskawionych pierwotnym gestem wyboru wielkiego kreatora, zaowocowała podniesieniem wartości poszczególnych przedmiotów. Już pierwszego dnia, podczas licytacji malarstwa i rzeźby, ustanowiono światowe rekordy dla prac Jamesa Ensora [4,9 mln. EUR], Marcela Duchampa [ 8,9 mln. EUR], Josepha Ferdinanda Légera [11,5 mln. EUR], ConstantinaBrâncușiego [29,2 mln. EUR], Pieta Mondriana [21,5 mln. EUR] i Henri Matisse’a, który mimo niskiej estymacji na poziomie 12 mln. EUR, został kupiony przez Francka Giraud, nowojorskiego marszanda za 35,9 mln. EUR (3) (4).

Szczególne miejsce w kolekcji Laurent-Bergé zajmowały obrazy Pieta Mondriana, dwie wersje pejzażu z lat 1906-1907 oraz trzy kompozycje abstrakcyjne z 1918, 1920 i 1922 r., każda z nich wyznaczała pewien etap ewolucji neoplastycyzmu. Mondriany były wyjątkowo cennym nabytkiem projektanta, którego życie przeplatało się ze sztuką na wielu płaszczyznach. Zwłaszcza gdy w 1965 roku malarstwo Pieta Mondriana (jak i Serge Poliakoffa) stało się bezpośrednią inspiracją do powstania kolekcji „Mondrian”, sześciu koktailowych sukienek o prostych fasonach i geometrycznych wzorach imitujących płótna holenderskiego malarza. Dziś mondrianowskie kreacje Laurenta oglądać można między innymi w Rijksmuseum w Amsterdamie, Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie oraz Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.

PIET MONDRIAN (1872-1944)  Composition avec bleu, rouge, jaune et noir, 1922 Christie's Paris - 21,5 mln. EUR Źródło: www.content.time.com

PIET MONDRIAN (1872-1944)
Composition avec bleu, rouge, jaune et noir, 1922
Christie’s Paris – 21,5 mln. EUR
Źródło: www.content.time.com

 

Kolekcja "Mondrian", Yves Saint Laurent, 1965 Zdjęcie z wystawy Mondriana w Gemeentemuseum w Hadze w 1966 r. Źródło: www.wikipedia.org

Kolekcja „Mondrian”, Yves Saint Laurent, 1965
Zdjęcie z wystawy Mondriana w Gemeentemuseum w Hadze w 1966 r.
Źródło: www.wikipedia.org

Największym zaskoczeniem były aukcje mebli i sztuki użytkowej. W trakcie licytacji Art déco dwukrotnie padł rekord dla projektów Eileen Gray. Philippe Segalot z Nowego Jorku wylicytował bufet z laki, zaprojektowany w latach 1915-1917 dla apartamentu przy ulicy Lota, należącego do
Suzanne Talbot, za 3,9 mln. EUR, ustanawiając rekord dla prac Gray. Zaledwie kilkadziesiąt minut później, w ferworze licytacji między Cheska Vallois, właścicielką paryskiej Galerie de l’Art déco a anonimowym telefonicznym oferentem rozegrała się emocjonująca walka. Jej przedmiotem był słynny dragon chair, nietypowy fotel pokryty brązową, skórzaną tapicerką, z fantazyjnie rzeźbionymi, smoczymi poręczami z drewna, również autorstwa Eileen Gray, z udokumentowaną proweniencją sięgającą wspomnianego już apartamentu Suzanne Talbot. Szacowany w przedziale 2-3 mln. EUR fotel został ostatecznie wylicytowany za 21,9 mln. EUR, osiągając najwyższą cenę, jaka kiedykolwiek padła na aukcji designu XX wieku. Szczęśliwymi właścicielami zostali Robert i Cheska Valois, którzy sprzedali Laurentowi ten sam fotel w latach siedemdziesiątych (5). W aukcji sreber aktywnie uczestniczyła Galerie J. Kugel, kupując kilka obiektow, w tym puchar z Osterode z 1649 roku za 843 tys. EUR. Zakupów dokonywały również muzea, korzystając z prawa pierwokupu, Musée du Louvre, między innymi, zakupiło miniaturę reprezentacyjną Ludwika XIV za 481 tys. EUR (6).

EILEEN GRAY (1878-1976) Smoczy fotel, ok. 1917-1919 Christie's Paris - 21,9 mln. EUR Źródło: www.content.time.com

EILEEN GRAY (1878-1976)
Smoczy fotel, ok. 1917-1919
Christie’s Paris – 21,9 mln. EUR
Źródło: www.content.time.com

Aukcji towarzyszył również posmak skandalu. Z chwilą upublicznienia katalogu aukcyjnego pojawiły się naciski ze strony instytucji chińskich, domagających się wstrzymania aukcji i zwrotu dwóch rzeźb, grabieży z czasów wojen opiumowych. Dwa wizerunki królika i szczura, chińskich znaków zodiaku, były częścią dekoracji fontanny dawnego Letniego Pałacu w Pekinie, spalonego w 1860 roku przez oddziały wojsk francuskich i angielskich. Sprawa zakończyła się w sądzie, który uznał własność Pierre’a Bergé i zezwolił na dalszą sprzedaż (7). Wystawione na aukcji przedmioty zostały wylicytowane za 31,4 mln. EUR. Ich nabywca Cai Mingchao, chiński kolekcjoner, odmówił jednak spłacenia należności składając oświadczenie, iż jego uczestnictwo w aukcji miało charakter protestu politycznego przeciwko bezprawnej transakcji, którą Christie’s chciało sankcjonować (8). Ostatecznie, 26 kwietnia 2013 roku rzeźby zostały zwrócone Narodowemu Muzeum w Pekinie przez François-Henri Pinault, który jest właścicielem Christie’s (9).

Rzeźby z Pałacu letniego w Pekinie Christie's Paris - 31,4 mln. EUR (niesprzedane) Źródło: www.content.time.com

Rzeźby z Pałacu letniego w Pekinie
Christie’s Paris – 31,4 mln. EUR (niesprzedane)
Źródło: www.content.time.com

Odbywająca się w głębokim cieniu światowego kryzysu finansowego aukcja, mimo wysokich estymacji, zaskoczyła uczestników swoim wynikiem. 373, 9 mln. EUR to absolutnie rekordowa sprzedaż. Wir licytacji po raz kolejny udowodnił, jak wielkie emocje rządzą światem sztuki. Ambicje artystów zaklęte w ich dziełach stanęły oko w oko z rządzą posiadania neurotycznych kolekcjonerów. Pasja właścicieli Yves Saint Laurenta i Pierre’a Bergé zespolona z geniuszem wielkich mistrzów, Théodore Géricault, Francisco Goyi, Henri Matisse’a, Marcela Duchampa, Pieta Mondriana czy Eileen Gray, podniosła rangę i prestiż dzieł, sytuując je w kategorii przedmiotów „pożądanych”. Wraz z ostatnim uderzeniem młotka kolekcja Laurent-Bergé rozpierzchła się a jej poszczególnym cząstkom zaoferowane zostało nowe życie, być może w równie wysmakowanym otoczeniu.

Magdalena Dworak-Mróz

Przypisy:
(1) Tym samym bijąc dotychczasowy rekord sprzedaży prywatnego zbioru, który padł w 1997 roku podczas licytacji kolekcji Victora i Sally Ganz
(206,5 mln. USD).
(2) L’Amour fou – Yves Saint Laurent (2010), reż. Pierre Thoretton.
(3) Katalog i wyniki aukcji (w:) www.christies.com/lotfinder/salebrowse.aspx?intsaleid=22294&viewType=list&action=paging&pg=2
(4) Spectacular Yves Saint Laurent auction raises record breaking $264 million, sets records for Mondrian, Matisse, February 24th, 2009, (w:)
www.artobserved.com/2009/02/spectacular-yves-saint-laurent-auction-raises-record-breaking-264-million-sets-records-for-mondrian-matisse/
(5) Scott Reyburn, Yves Saint Laurent’s Leather Chair Fetches Record $28 Million, February 25, 2009 (w:) http://www.bloomberg.com/apps/news?
pid=newsarchive&sid=aCeB8OkjyI8w
(6) http://www.christies.com/presscenter/pdf/02242009/145948.pdf
(7) Pierre Bergé rzekomo nie odżegnywał się od zwrotu wspomnianych rzeźb, stawiając jeden warunek, rządając zwrócenia wolności Tybetowi (w:) http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/asia/china/4781529/China-tries-to-stop-Yves-St-Laurent-Christies-art-auction.html
(8) http://www.forbes.com/2009/03/02/christies-auction-sabotage-lifestyle-collecting_chinese_sculptures.html
(9) http://uk.phaidon.com/agenda/art/articles/2013/april/29/christies-head-give-bronzes-back-to-china/

AUGUSTUS REX JAK PRAWDZIWY

AUGUSTUS REX JAK PRAWDZIWY

W panteonie europejskich wytwórni porcelany jedna gwiazda lśni niezwykłym blaskiem. Królewska Manufaktura Porcelany Miśnia to synonim luksusu, doskonałości i ponadczasowego piękna, które trwa od ponad trzystu lat. Odwieczne marzenie o „białym złocie Europy” spełniło się w wyniku eksperymentów alchemika Johanna Friedricha Böttgera, który działał na zlecenie Augusta Mocnego, najpierw na zamku w Dreźnie, a od 1710 roku, w oddalonej o 12 km fabryce w Miśni [niem. Meissen]. Wyroby miśnieńskie, bielsze od chińskiej porcelany,  budziły podziw i zazdrość na dworach w Europie. Niedługo potem tajniki receptury Böttgera, wykradzione przez pracowników, „powędrowały” w świat. Już w 1718 roku Joachim du Paquier założył manufakturę porcelany w Wiedniu dzięki wskazówkom od Samuela Stolzela, a asystent Stolzela, Christoph Hunger w 1720 roku wywiózł glinkę kaolinową, podstawowy składnik porcelany, do Wenecji, do wytwórni Francesco Vezzi (1). Tak rozpoczęła się długa historia fałszerstw porcelany z Miśni, która osiągnęła apogeum w XIX wieku, w pobliskim Dreźnie.

Naczynie do przypraw Drezno, malarnia Heleny Wolfsohn, 1879-1893 Galeria ARTYKWARIAT

Naczynie do przypraw
Drezno, malarnia Heleny Wolfsohn, 1875-1893
Galeria ARTYKWARIAT

Drezno było kulturalna stolicą Saksonii. Ze względu na bliskie sąsiedztwo Królewskiej Miśni, głównie w Dreźnie sprzedawano jej wyroby, do Drezna również licznie przyjeżdżali malarze, rzeźbiarze i dekoratorzy porcelany. W sprzyjających warunkach funkcjonowało wiele malarni porcelany. Jedną z nich była otwarta w 1843 roku dekoratornia porcelany i szkła Heleny Wolfsohn. Właśnie z jej nazwiskiem związane jest najgłośniejsze fałszerstwo miśnieńskiej porcelany.

Filizanka i spodek Drezno, malarnia Heleny Wolfsohn, 1879-1893 Archiwum Galerii ARTYKWARIAT

Filizanka i spodek
Drezno, malarnia Heleny Wolfsohn, 1875-1893
Archiwum Galerii ARTYKWARIAT

Helena Wolfsohn pochodziła z rodziny Meyerów, jej ojciec również prowadził warsztat porcelany L. Meyer &Söhne przy Schlossergasse 5 w Dreźnie. Obok malarni Helena była także właścicielką składu z „japońską, saksońską porcelaną, dawnym Sévres, antycznymi meblami, brązami, koronkami, malowanym szkłem, emalią, kością słoniową, kryształami, mozaikami, gobelinami i wachlarzami, między innymi”(2). Do dekoracji porcelany korzystała, podobnie jak inne warsztaty w mieście, z wypalanej przede wszystkim w Miśni porcelany drugiej kategorii, która, ze względu na skazy, nie przeszła kontroli jakości. Wolfsohn z powodzeniem prowadziła interesy, oferując porcelanę w stylu dawnej Miśni i Wiednia. Już w 1853 roku miała swojego przedstawiciela handlowego J&R McCrackena, który sprzedawał jej wyroby w Londynie. W 1878 roku schedę po matce przejęła jej córka Emilie wraz z mężem Leopoldem Ludwigiem Elb. Pod dawnym szyldem zdobyli nagrodę na targach w Lipsku i złoty medal na targach w Sydney w 1879 roku (3).

W drugiej połowie lat 70. XIX wieku wprowadzono na wyrobach podszkliwny znak kobaltowy „AR”, imitujący jedną z pierwszych sygnatur Miśni, „Augustus Rex”, dedykowaną wyjątkowej porcelanie Augusta Mocnego (4). Rozpoczęto produkcję na masową skalę. Rokrocznie wypuszczano na rynek kilkanaście tysięcy egzemplarzy (5). Oczywiste fałszerstwo spotkało się z natychmiastową reakcją ze strony Königlich Porzellan-Manufaktur w Miśni. Wytoczone postępowanie przeciwko nadużyciu, jedno z pierwszych w historii, zaowocowało zakazem używania znaku „AR”. Emilie i Leopold nie ustawali w próbach podszywania się pod Miśnię, wprowadzając jeszcze w czasie trwania procesu warianty znaku „AR” z berłem lub strzałką, których ostatecznie zakazano w 1881 roku w Niemczech i w 1883 – w Anglii (6). Zasądzone odszkodowanie na rzecz KPM Miśnia doprowadziło firmę na skraj bankructwa. Jednym z nielicznych sukcesów po przegranej sprawie była nagroda w Londynie w 1891 roku. W 1893 roku oficjalnym właścicielem malarni został Leopold. Po kilkunastu latach, w 1906 roku, warsztat odkupił Xavier Ernst Stephan, którego syn – Walter Ernst Stephan prowadził malarnię, nie zmieniając historycznej nazwy „Helena Wolfsohn”, aż do 1949 roku. Od lat 80. XIX wieku firma sygnowała swoje wyroby wariantem pierwszego znaku tzw. „korony drezdeńskiej” („Crown Dresden”).

Dziś porcelana z malarni Heleny Wolfsohn oraz innych dekoratorni drezdeńskich, takich jak Ambrosius Lamm, Franziska Hirsch, czy Richard Klemm, cieszy się powodzeniem i uznaniem na rynku antykwarycznym. Natomiast obiekty z przełomu lat 70. i 80. XIX wieku, sygnowane kontrowersyjnym znakiem „Augustus Rex” i jego wariantami rzadziej już wprowadzają w błąd amatorów porcelany, a ze względu na doskonałą malaturę i sensacyjny posmak skandalu, który im towarzyszy, są poszukiwane przez kolekcjonerów.

Magdalena Dworak-Mróz

 

Przypisy:

(1) J. Sandon, Starting to Collect Antique Porcelain, 2004, s. 64, 90.
(2) http://www.porcelainmarksandmore.com/germany/saxony/dresden-02/index.php
(3) http://www.porcelainmarksandmore.com/germany/saxony/dresden-02/index.php
(4) Wśród badaczy porcelany nie ma zgodności co do daty wprowadzenia znaku „AR” przez malarnię Heleny Wolfsohn. Nadal często spotyka się stwierdzenia, że znak „AR” był stosowany od lat 40. XX wieku przez Helenę Wolfsohn. (w:) W. Neuwirth, Meissener Marken Original Imitation Verfälschung Fälschung, Wien 1980, s. 24-25; J. Sandon, Starting to Collect Antique Porcelain, 2004, s. 64, 90; Jednak współcześnie przyjmuje sie, że była to na pewno druga połowa lat 70. XIX wieku. R. Röntgen podaje rok 1875. (w:) R. Röntgen, Deustche Porzellanmarken Von 1710 bis heute, 2007; M. Wilcox – rok 1878. (w:) http://www.marksandlibrary.com/articles/its-all-in-the-marks-no-its-not-early-meissen; L. Danckert – rok 1879. (w:) L. Danckert, Leksykon porcelany europejskiej, Gdańsk 2008, s. 135.
(5) W. Neuwirth, Meissener Marken Original Imitation Verfälschung Fälschung, Wien 1980, s. 24.
(6) http://www.porcelainmarksandmore.com/germany/saxony/dresden-02/index.php
(7) Korzystam z zestawienia znaków „Augustus Rex”, które opublikował M. Wilcox, 30.09.2013r. (w:) http://www.marksandlibrary.com/articles/its-all-in-the-marks-no-its-not-early-meissen

25 LAT RYNKU SZTUKI W POLSCE

25 LAT WOLNEGO RYNKU SZTUKI W POLSCE

Początek roku sprzyja rozrachunkom z przeszłością i robieniu planów na przyszłość, to także czas podsumowań. Dla polskiego rynku sztuki miniony 2014 rok był przełomowy, przynajmniej pod względem symbolicznym. Świętowaliśmy 25 lat wolnego rynku w Polsce, również wolnego rynku sztuki. Tylko pytanie brzmi: czy naprawdę mamy co świętować? Czy przyglądając się polskiemu rynkowi sztuki możemy mieć powody do radości i optymizmu? Spójrzmy w telegraficznym skrócie, jak wyglądało ostatnie 25 lat na polskim rynku sztuki.

Cezura ‘89 roku w naturalny sposób przyczyniła się do zmiany myślenia o obiegu artystycznym i  wyznaczyła moment odrodzenia się rynku sztuki w Polsce. W doświadczonym przez historię kraju, którego dziedzictwo narodowe zostało rozkradzione w czasie II wojny światowej, w kraju, którego kulturę wyniszczył okres komunizmu, wraz z wprowadzeniem gospodarki wolnorynkowej wzrosła potrzeba rozbudowania sieci podmiotów gospodarczych profesjonalnie zajmujących się obrotem dziełami sztuki. Do tej pory glejt od władzy w tym zakresie dzierżyła Desa (skrót od Dzieła Sztuki i Antyki), założona w 1950 roku jako scentralizowane przedsiębiorstwo państwowe z filiami w większych miastach wojewódzkich, oferująca obiekty „spod lady” w cenie uzależnionej, między innymi, od rozmiaru obrazu, co z ironią wspominają jej dawni klienci. Wyjątkowa na tym tle była działalność krakowskiej Desy, od 1967 roku prowadzonej przez Danutę Józefinkową, która aktywnie promowała i handlowała sztuką współczesną. Inicjatyw o charakterze komercyjnych za komuny było jak na lekarstwo. W Warszawie, w ramach Desy funkcjonowała Galeria Zapiecek, od 1977 roku Galeria Piotra Nowickiego (1) a w latach 1986-1991 prowadzona z rozmachem działalność Andrzeja Bonarskiego (2). Stanowiły one wąski margines w porównaniu z galeriami o charakterze wystawienniczym, promującymi artystów awangardy, nawiązującymi swą działalnością do konceptualnych tendencji lat 60. i 70. czy konspiracyjno-kolektywnych działań Kultury Zrzuty lat 80. Te ostatnie nie odpowiadały zapotrzebowaniom kiełkującego w Polsce kapitalizmu. Tę oczywistą lukę systemu wykorzystały nowopowstające domy aukcyjne. Rempex, Agra Art, Ostoya, swój rodowód wywodzą właśnie z okresu przełomu, 1989 i 1990 roku. Desa Unicum, rynkowy gigant, organizujący najwięcej aukcji o różnej tematyce, powstał kilka lat później, w 1998 roku, z połączenia jednej z filii Desy i domu aukcyjnego Unicum (3).

 

Józef Chełmoński, Próba czwórki, 1878 r. Polswiss Art, 1,2 mln. PLN Desa Unicum 2007 r., 1,58 mln. PLN Żródło: www.wikipedia.pl

Józef Chełmoński, Próba czwórki, 1878 r.
Polswiss Art, 1,2 mln. PLN
Desa Unicum 2007 r., 1,58 mln. PLN

Wraz z otwarciem wolnego rynku sztuki w Polsce prognozowano jego skokowy rozwój. Początkowo, z uwagi na skąpą ilość galerii nie trzeba było długo zabiegać o klienta. Polaków oczarowało malarstwo polskie. Zapominając o tradycji wielkich polskich kolekcji malarstwa europejskiego, budowanych przez kilka pokoleń rodzin Czartoryskich, Raczyńskich czy Lanckorońskich,  polscy kolekcjonerzy z sentymentem sięgali i nadal sięgają po płótna Józefa Brandta, Stanisława Wyspiańskiego czy Eugeniusza Zaka, doceniając kunszt i geniusz malarstwa Monachijczyków, Młodej Polski czy École de Paris. W krótkim czasie na aukcjach padały milionowe kwoty; za „Próbę czwórki” Józefa Chełmońskiego w 2001 roku zapłacono 1,2 mln. PLN, za „Żebrzącego rozbitka” Henryka Siemiradzkiego w 2000 roku – 2,1 mln. PLN, a za „Polskiego Hektora” Jacka Malczewskiego w 2013 roku – 2,6 mln. PLN (5) (6). Zgodnie ze światową tendencją wysoko cenieni stali się też powojenni klasycy. Absolutnie rekordowa sprzedaż w tej kategorii miała miejsce w grudniu 2014 roku w Desie Unicum, „Detal 2890944-2910059” Romana Opałki został wylicytowany za ponad 2 mln. PLN (z premią dla DA) (7).

Henryk Siemiradzki, Żebrzący_rozbitek, 1878 r. Polswiss Art 2000r., 2,13 mln. PLN Sotheby's 2013, 1mln. GB Żródło: www.wikipedia.plHenryk Siemiradzki, Żebrzący_rozbitek, 1878 r.
Polswiss Art 2000 r., 2,13 mln. PLN
Sotheby’s 2013 r., 1 mln. GBP
Żródło: www.wikipedia.pl

Na rynku pojawili się również oszuści i hochsztaplerzy. Opinią publiczną wstrząsnęła sprawa spółki Artyści Biznesu (Art-B), znanej raczej na polu finansowych malwersacji. Panowie Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski, rozpoczynając działalność firmy z kapitałem zakładowym w wysokości 100 tys. zł (10 PLN) za pomocą oscylatora ekonomicznego wydobyli z polskich bankiów 420 mld. zł (8). Na polu sztuki zainicjowali modę na kolekcjonerstwo wśród elit biznesu. W ich zbiorze znalazły się dwie grafiki Pabla Picassa, rysunek Auguste’a Renoira, prace Witkacego, Teodora Axentowicza, płótna Józefa Brandta, Meli Muter, Tadeusza Makowskiego i Jacka Malczewskiego oraz wyroby złotnicze Jana Jerzego Bandaua II. Część kolekcji sztuki Art-B została przekazana w depozyt Muzeum Narodowemu w Warszawie (9).

Na przestrzeni ostatnich 25 lat w Polsce powstało wiele imponujących zbiorów dzieł sztuki. Najbardziej rozpoznawalna jest kolekcja Wojciecha Fibaka, za którego artystycznymi wyborami podążali inni kolekcjonerzy. Nie sposób pominąć kolekcji Krzysztofa Musiała, Fundacji Signum, stworzonej przez Hannę i Jarosława Przyborowskich oraz Fundacji Ryszarda Krauzego. Od lat budowana jest również kolekcja Grażyny Kulczyk, której trzon stanowią polskie i zagraniczne gwiazdy sztuki nowoczesnej, takie jak Andrzej Wróblewski, Tadeusz Kantor, Alina Szapocznikow, Mariko Mori, Bruno Schulz i Andy Warhol.

Jacek Malczewski, Hektor Polski Polswiss Art, 2,6 mln. PLN Żródło: www.polskieradio.plJacek Malczewski, Hektor Polski, 1913 r.
Polswiss Art, 2,6 mln. PLN
Żródło: www.polskieradio.pl

Powolna stagnacja na rynku sztuki wiązała się z narastającymi problemami systemowymi. Na przeszkodzie w drodze do finansowego Eldorado na polskim rynku sztuki stanęły między innymi niska podaż wartościowych prac w kraju wydrenowanym przez wojnę i komunizm, administracyjne ograniczenia eksportu dzieł sztuki, brak kapitału, czego wynikiem była i jest ciągła dominacja sprzedaży komisowej w galeriach i antykwariatach, mały udział inwestorów instytucjonalnych (banków, funduszy inwestycyjnych, muzeów), znikoma ilość ekspertów na usługach rynku i związane z tym niebezpieczeństwo obrotu fałszerstwami. Niektóre z nich udało się rozwiązać, przynajmniej częściowo. Z brakiem podaży w kraju walczono robiąc zakupy za granicą lub otwierając kolejne segmenty rynku, takie jak sztuka młodych artystów czy, ostatnio, sztuka komiksu, tym samym kreując przeświadczenie, że rynek sztuki jest rynkiem dla każdego. Inicjatywa ustawodawcza, normująca poszczególne obszary rynku, takie jak wywóz zabytków, restytucja zagarniętych i zagrabionych w czasie wojny dzieł sztuki, zbyt wolno, rzec by się chciało, podążała i podąża za zapotrzebowaniem rynku. Dopiero w czerwcu 2010 roku weszła w życie nowelizacja ustawy, zezwalająca na swobodny wywóz dzieł sztuki w obrębie określonych progów kwotowo-wiekowych. Dla dawnego malarstwa kwotą graniczną jest 40 tys. PLN. Nadal palące są kwestie zawodu eksperta i fałszerstw. Według różnych szacunków liczba fałszywych dzieł sztuki oferowanych w obrocie waha się między 10 a 30% i na szczęście wydaje się z roku na rok maleć, do czego przyczynia się postępująca profesjonalizacja podmiotów rynku.

Roman Opałka, Detail 2890944-2910059 Desa Unicum 2014 r, 1,75 mln. PLN Żródło: www.desa.pl

Roman Opałka, Detail 2890944-2910059
Desa Unicum 2014 r, 1,75 mln. PLN
Żródło: www.desa.pl

Rozwinięte rynki sztuki cechuje dywersyfikacja ról poszczególnych uczestników. Pion promocji, reprezentowany przez galerie wystawiennicze i instytucje kultury, obiektywizuje krytyka a wzmacniają galerie komercyjne i domy aukcyjne. W Polsce w porównaniu do wielkości rynku, najbardziej rozwinięty jest w tej chwili sektor aukcyjny. Wciąż niewystarczająca jest ilość sprofilowanych galerii, które kształtują gusta przyszłych nabywców. Wyjątkowe na tym tle jawią się, między innymi, krakowska Galeria Starmach i warszawska Fundacja Galerii Foksal. Mimo znaczącej poprawy nadal wiele muzeów i galerii publicznych oferuje mało interesujący program wydarzeń, nie wspomagany działalnością edukacyjną z prawdziwego zdarzenia. A krytycy praktycznie zajmują się tylko sztuką współczesną. Medium o dużym potencjale są czasopisma, przy czym te, które odnosiły się bezpośrednio do rynku sztuki, jak Sztuka.pl czy Art & Business, albo już nie istnieją albo nie wykorzystują w pełni swoich możliwości w tym zakresie. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych „marek” na rynku jest artinfo.pl, początkowo portal informacyjny, zbierający notowania aukcyjne, od kilku lat reprezentujący również klientów na aukcjach. Podobnej kumulacji ról podjęły się w ostatnich latach domy aukcyjne, promując młodych artystów poprzez organizowanie aukcji ich prac. Na tym tle liczne kontrowersje wzbudzał DA Abbey House, który werbował artystów a w zamian za oferowaną pensję, rozporządzał ich pracami. 31 lipca 2011 roku, podczas zamkniętej licytacji sprzedany został obraz Agaty Kleczkowskiej, wtedy jeszcze studentki  warszawskiej ASP za dyskusyjne 160 tys. PLN, wyprzedzając w polskich rankingach miedzy innymi Wilhelma Sasnala. Spółka akcyjna Abbey House Group w połowie minionego roku przeniosła swoje aktywa, przejmując ArtNews LCC i zakończyła działalność jako dom aukcyjny/galeria. Z końcem roku odbyła się licytacja prac będących własnością galerii, przynosząc nadspodziewany zysk, jak głoszą portale biznesowe (10).

Gdyby porównać światowy rynek sztuki do oceanu, to znalazłoby się w nim miejsce i dla małych i dużych firm, dla chudych i grubych ryb. Polski krajobraz jawi się dużo bardziej kuriozalnie. To wanna, w której kilka rekinów bezskutecznie próbuje wywalczyć sobie dominującą pozycję (11). Przynajmniej do niedawna tak było. Trudno się dziwić takim porównaniom, nie można bagatelizować długoletniej, nieprzerwanej tradycji obrotu sztuką w zachodniej Europie. 25. rocznica rynku sztuki w Polsce zbiega się w czasie z 250. rocznicą w krajach anglosaskich. Polskę w tym nierównym zestawieniu reprezentować może roczne, raczkujące niemowlę, które jeszcze nie mówi, zaczyna dopiero stawiać pierwsze, niepewne kroki, przedstawicielem Anglii będzie wygadany 10-latek, który nie tylko biega, skacze, pływa, gra – głównie na nerwach rodziców i nauczycieli, ale przede wszystkim czyta, pisze i biegle posługuje się komputerem. Cóż rzec więcej…

Jakie perspektywy rozwoju można wytyczyć dla polskiego rynku sztuki? Być może, dzięki postępującej technicyzacji i informatyzacji, zwiększającego się udziału Internetu w obrocie dziełami sztuki uda nam się nadgonić stracony czas. To nie powinno być jednak naszym priorytetem. Powinnyśmy starać się pracować nad zmianą mentalności przeciętnego Polaka, by poczuł różnicę miedzy plakatem z IKEI a pierwodrukiem „Bulwaru zachodzącego słońca” Waldemara Świerzego, by poczuł potrzebę zawieszenia na ścianie obrazu zamiast trzeciego telewizora, by wreszcie poczuł potrzebę otaczania się sztuką na codzień. Poranna kawa w filiżance z lat 20. nie musi powodować drżenia rąk a może być przejawem dobrego smaku.

 Magdalena Dworak-Mróz

Przypisy:

(1) http://info.galerie.art.pl/galerie/nowicki.html (2) Łukasz Gorczyca, Polski szyk i klasa średnia. Działalność wystawiennicza Andrzeja Bonarskiego w latach 1986–1991 (w:) http://artmuseum.pl/pl/publikacje-online/lukasz-gorczyca-polski-szyk-i-klasa-srednia-dzialalnosc (3) Tryumf moderny (w:) http://nimoz.pl/pl/wydawnictwa/czasopisma/cenne-bezcenne-utracone-archiwum/1999/nr-11999/tryumf-moderny/print (5) https://rynekisztuka.pl/2012/09/05/rekordy-aukcyjne-na-polskim-rynku-sztuki/ (6) http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/994926,Polski-Hektor-Jacka-Malczewskiego-sprzedany-na-aukcji-za-26-mln-zl (7) Rekordowa aukcja w Warszawie. Takiej ceny za dzieło sztuki współczesnej jeszcze nie było. (w:)http://m.kultura.gazeta.pl/kultura/1,116109,17119081,Rekordowa_aukcja_w_Warszawie__Takiej_ceny_za_dzielo.html
(8) „Artyści biznesu” mieli obrabować polskie banki na 420 mln zł. Art-B, czyli największa afera gospodarcza ćwierćwiecza (materiał filmowy) http://wyborcza.biz/biznes/10,129723,15886611.html#ixzz3OKpb0Asq (9) http://kultura.wp.pl/gid,11204978,galeria.html?T%5Bpage%5D=13
(10) Sprzedaż obrazów z galerii „Abbey House Gallery” (w:) http://www.bankier.pl/wiadomosc/ARTNEWS-Sprzedaz-obrazow-z-galerii-Abbey-House-Gallery-aktualizacja-informacji-7230108.html
(11) Korzystam ze sformułowania zasłyszanego od Konrada Szukalskiego z Agry Art.