Archiwa tagu: malarstwo
PARYSKIM SZLAKIEM ODO DOBROWOLSKIEGO
Miasto, jego potęga, zgiełk, lecz także nastrój i swoista magia od wieków fascynowały artystów. Widoki miejskie doczekały się klasyfikacji jako odrębny gatunek malarski, zwany wedutą (z włoskiego: panorama). Włoskie pochodzenie tego terminu nie jest przypadkowe, bowiem w wieku XVIII, kiedy ten gatunek zaczął się rozpowszechniać, głównym ośrodkiem malarstwa wedutowego była Wenecja, stanowiąca niewyczerpane źródło inspiracji dla licznych, nie tylko włoskich artystów. Znakomitymi wedutystami byli również Holendrzy, odwzorowujący widoki miejskie z niemal fotograficzną precyzją. Do najchętniej uwiecznianych europejskich metropolii, począwszy od schyłku XVIII wieku, należał Paryż, tłumnie odwiedzany przez oczarowanych nim malarzy, nierzadko znajdujących w nim swoją artystyczną przystań.
SZTUKA JEST W…MÓZGU PATRZĄCEGO
Co dzieje się w naszych mózgach, kiedy doświadczamy dzieł sztuki? Jak, według nauk o mózgu, patrzymy na obrazy? Co to znaczy, że sztuka jest w mózgu patrzącego? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań dotyczących percepcji sztuki padły podczas marcowego Spotkania ze sztuką, które poprowadziła Aleksandra Kargul – historyk sztuki i kognitywistka.
SPOTKANIE ZE SZTUKĄ: MALARSKIE MORSKIE OPOWIEŚCI – RELACJA
Do naszego galeryjnego kalendarza, po wakacyjnej przerwie, wraca cykl Spotkania ze sztuką! W jego ramach, w miniony czwartek, Martyna Kliks opowiedziała o związkach Holendrów z morzem, o skomplikowanej historii pełnej zwrotów akcji z marynistycznym malarstwem w tle.
16. WARSZAWSKIE TARGI SZTUKI – RELACJA
Za nami 16. Warszawskie Targi Sztuki, jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych w Polsce. Jak co roku, od wielu lat, zaprezentowaliśmy w Warszawie obiekty z kolekcji Artykwariatu. Zobaczcie jak wyglądały 16. WTS w Arkadach Kubickiego!
KWIATOWA OBSESJA HOLENDRÓW – RELACJA Z WYKŁADU
W ostatni wtorek maja, tuż przed długim weekendem, odbył się drugi z serii wykładów towarzyszących wystawie Tajemniczy Ogród. Martyna Kliks opowiedziała zgromadzonym Gościom historię malarskiej miłości Holendrów do kwiatów.
PO DRUGIEJ STRONIE OBRAZU
O tym, co odkryliśmy po drugiej stronie obrazu
PO DRUGIEJ STRONIE OBRAZU 11.05-30.06.2017
WYSTAWA W GALERII ARTYKWARIAT
Czy wszystko już było?
W maju i czerwcu mieliśmy w Artykwariacie niezwykłą wystawę. Potrzebowaliśmy nowości, świeżości w spojrzeniu na sztukę. Czy wszystko już było? Czego jeszcze nie pokazywano? Od zawsze nęciła nas materia malarstwa, to, co jest domeną konserwatora, a do czego zwykły śmiertelnik nie ma dostępu: te wszystkie kliny, łatki, nalepki z wystaw! I tak odwrocia obrazów, dotychczas zawsze ukryte, pomijane, niedoceniane, tym razem ujrzały światło dzienne. Dzisiaj, już po zamknięciu ekspozycji, zastanawiam się, czego się dowiedzieliśmy i nauczyliśmy dzięki odwrociom?
Oficjalny początek, czyli wernisaż wystawy
Obraz jako całość
Etap obmyślania koncepcji i przygotowań wystawy „Po drugiej stronie obrazu” wymagał nie lada kreatywności: takiej wystawy jeszcze nie było. Trzynaście lat wcześniej w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku pokazano odwrocia, skupiając się jednak na obecnych tam przedstawieniach malarskich. A dwa lata temu Muzeum Sztuki Nowoczesnej wyeksponowana z dwóch stron obrazy Andrzeja Wróblewskiego – ale i tu skupiono się na dwustronnych obrazach artysty. A my w Artykwariacie chcieliśmy czegoś innego, nieznanego: poznania odwroci jako takich, jako materii, konstrukcji i ukrytej w nich historii. Interesowały nas jako „ciało obrazu”: podstawa dla tego, co namalowane. Ważne więc stało się wszystko, co znaleźliśmy na odwrociach. Doceniliśmy każdą krajkę, ślad dłuta, odcisk pieczęci, gwóźdź. Nie pomijaliśmy niczego, zrywając z porządkiem, który stawia to, co namalowane, ponad innymi elementami obrazu.
I to była pierwsza nauka płynąca z wystawy. W obrazie ważne jest WSZYSTKO: warstwa malarska, płótno lub deska podobrazia, sposób oprawy, konstrukcja blejtramu, stan zachowania tychże elementów, a także obecność i kondycja materiałów dodatkowych: nalepek, oznaczeń, napisów. To kluczowe nie tylko dla muzealnika, ale też prywatnego kolekcjonera. Wszystko to może powiedzieć nam, jak stary jest obraz i jak długo jeszcze pożyje, skąd się wziął, do kogo należał i co się z nim działo. Spojrzenie na tył malowidła, może ustrzec nas przez wpadnięciem w pułapkę falsyfikatu. Nie zapominajmy o bokach! Warto przed zakupem wyciągnąć z ramy lub zza szkła bo coś, co wygląda na przepiękny „olej na płótnie” może być podmalowaną fotografią lub oleodrukiem.
Wyzwania techniczne: jak bezpiecznie i efektownie pokazać obraz z dwóch stron
To oczywiste, że dzięki wystawie pogłębiliśmy wiedzę – o malarstwie, artystach i historii. Ale przez myśl nam nie przeszło, ile dowiemy się o… dendrologii. A przecież, tak jak obrazy, drzewa nie lubią diametralnych wahań temperatury i wilgotności, preferując łagodny mikroklimat. Olejki eteryczne, wykorzystywane w terpentynie, służą sosnom do ochrony przed pasożytami, podobnie jak garbniki zawarte w drewnie dębowym.
Wystawa po raz kolejny udowodniła, że świat muzeów i muzealników może być bardzo przyjazny i otwarty na inicjatywy takie, jak nasza. Spotkaliśmy się z wielką życzliwością Muzeum Narodowego w Poznaniu i Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Szczególnie dziękujemy panu Piotrowi Michałowskiemu z poznańskiego Muzeum za przekazanie ogromnej wiedzy o wypożyczonym „Kuszeniu św. Antoniego”.
Wspaniałe muzealne odwrocia: XVIII-wieczne „Kuszenie św. Antoniego” z Muzeum Narodowego w Poznaniu i „Pejzaż” Jana Stanisławskiego z Muzeum Mazowieckiego w Płocku
Na czym malował van Gogh?
Po drugiej stronie obrazu odkryliśmy też niesamowitą sensualność sztuki, jej cielesność. Podczas zajęć z młodzieżą i warsztatów na Nocy Muzeów wspólnie z widzami odkrywaliśmy i ulegaliśmy fascynacji namacalnością sztuki. Smakowaliśmy olej lniany, by poczuć, co leży u podstaw malarstwa olejnego. Badaliśmy kawałki różnych gatunków drewna, by poznać trwałość dębu i miękkość lipy. Sprawdzaliśmy wytrzymałość tkaniny płóciennej, zbijaliśmy deski blejtramów. Unikalną sytuacją dla wielu odbiorców naszych wydarzeń była możliwość samodzielnego czyszczenia starego, zabrudzonego płótna patyczkiem nasączonym terpentyną. To był kontakt ze sztuką niemożliwy do doświadczenia w muzeum.
Tłumy, istne wariactwo i bachanalia sztuki na Nocy Muzeów 2017
Wystawa otworzyła nam oczy na problemy znane wąskiemu gronu konserwatorów sztuki. Jak prostuje się wygiętą deskę podobrazia, by nie dopuścić do pęknięć i zniszczeń warstwy malarskiej? Katarzyna Męczyńska z Muzeum Narodowego w Poznaniu wygłosiła wykład o wyzwaniach konserwacji dzieł. Bohaterem tej prelekcji była słynna „Plaża w Pourville” Claude’a Moneta: wycięta z ramy i skradziona, a po odnalezieniu pieczołowicie sklejana tak, aby naciągnąć ją na oryginalny blejtram.
Drugi wykładowca, Mirosław Wachowiak z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, opowiedział o specyfice lnianych i drewnianych podobrazi. W pamięci utkwiła nam szczególnie historia płócien Vincenta van Gogha pochodzących z kolekcji Muzeum van Gogha w Amsterdamie. Zostały one przebadane komputerowo i analizowane pod kątem splotu nici i ich biegu, zwłaszcza tam, gdzie widać odkształcenia po naciągnięciu na blejtram. Odkryto, że kilkadziesiąt obrazów pochodziło z jednej beli tkanej maszynowo, pociętej następnie i sprzedanej van Goghowi. Po co nam ta wiedza? Jak powiedział pan Wachowiak: „W tej sytuacji fałszerz ma niewiele do powiedzenia”.
Katarzyna Męczyńska wprowadza w tajniki konserwatorskiego fachu
Odkryć tajemnicę
Zamierzone na wystawie odwrócenie perspektywy było ożywcze. Lico obrazu może być przecież miłe, ale typowe, natomiast odwrocie stanowić konstrukcyjny majstersztyk lub kryć niesamowitą tajemnicę z przeszłości. Tak było w przypadku „Żółtych i czerwonych róż w wazonie” Władysława Ślewińskiego. Owszem, martwa natura piękna, ale jakie odwrocie! Odcisk pieczęci zostawiony przez żonę malarza, Eugenię Ślewińską. Numeracja, dodana prawdopodobnie przez Władysławę Jaworską, badaczkę Ślewińskiego, ze swadą opisującą w swych książkach losy spuścizny artysty. Na odwrociu znajdziemy też nalepki z kolekcji Arthura Altschula, nowojorskiego prawnika, kolekcjonera i filantropa. Jest też ślad po aukcji w Sotheby’s, dzięki której obraz trafił do Polski. Istny labirynt informacji, ale i twarde dowody na wyśmienitą proweniencję. Rarytas! Więcej na ten temat poczytacie Państwo w sierpniowym Arteonie. W czasie trwania wystawy wygłosiłam wykład o tym, jak ważna jest wiedza o pochodzeniu dzieła. Ten temat powróci do nas we wrześniu. Zapraszamy na najbliższe Spotkaniu ze Sztuką w Artykwariacie 21 września 2017 roku. Katarzyna Zielińska, specjalistka z Wydziału Strat Wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, opowie o badaniach proweniencyjnych dzieł sztuki.
Zaskakujące odwrocie obrazu Ślewińskiego
Bywają wystawy, które zdają się nie potrzebować odbiorców: my chcieliśmy, żeby widzowie zaangażowali się w temat maksymalnie. Zaprosiliśmy więc wszystkich do akcji „Odwróć obraz”. W domu, antykwariacie, gdzieś w mieście są obrazy, które można odwrócić i lepiej poznać. Dostaliśmy ciekawe zdjęcia, pokazujące inwencję odbiorców. To można wciąż robić! Bądźmy twórcami naszych prywatnych wystaw: odwracajmy obraz, badajmy je, poznawajmy!
Nadesłane zdjęcia, a wśród nich fotel z widoczną na odwrociu nalepką fabryki.
Przy wystawie „Po drugiej stronie obrazu” wyszliśmy poza jeszcze jeden schemat: papierowego katalogu. Nasz katalog jest dostępny w internecie, czyli wszędzie! Wyczerpany nakład, niedostępność – to nas nie dotyczy. Wejdźcie na stronę galerii http://www.artykwariat.pl/katalog.pdf i do woli, bezpłatnie korzystajcie z naszej wiedzy i pięknej oprawy graficznej autorstwa Witolda Dobaczewskiego.
Fragment katalogu z detalami „Sceny w salonie” Jeana Carolusa
Być kuratorem takiej wystawy, to powód do dumy i szczęścia. Wymarzona sytuacja, w której możemy poświęcić obiektom tyle czasu, ile potrzebujemy, z bliska oglądając każdy detal, ostrożnie dotykając i zastanawiając się nad każdą ryską czy wgłębieniem – smakując obraz. I tego życzę wszystkim miłośnikom sztuki!
Plakat wystawy „Po drugiej stronie obrazu”
Dorota Żaglewska
SZTUKA NA ŚWIĘTA
Sztuka na święta
Wielkimi krokami zbliżają się święta wyzwalając marketingową falę promocji, której celem jest uniesienie rzeszy świątecznych prezent-hunterów prosto w progi najlepiej reklamujących się firm. „Wielka promocja”, „super zniżki na prezenty”, „zimowe cięcie cen”, czy jakże ostatnio popularne i świecące czerwienią „sale sale sale”. To czas magiczny, w którym przekonanie, że jeśli coś jest tanie to być może jest gorszej jakości, przestaje funkcjonować. Co zatem w tym czasie dzieje się ze sztuką? Czy podlega ona promocjom bijącym ceny w sposób zadziwiający? Czy święta to czas polowania także na rynku antykwarycznym? A przede wszystkim, co dzieje się na aukcjach sztuki?
Z pewnością prezent z dziedziny sztuki określony zostanie jako niezwykły, nadzwyczajny, zachwycający. Jeśli nawet będzie to kuriozum, obdarowujący spodziewać się może, że docenienie wysiłku włożonego w odnalezienie sprofilowanego podarku, wzbudzi większy entuzjazm w obdarowanym, niż coś łatwo osiągalnego w licznych sklepach sieciowych.
Sztuka rządzi się swoimi prawami na co dzień i można by rzec – tym bardziej w czasie świątecznym i przedświątecznym. Uznając, że w istocie w znalezienie odpowiedniego obiektu trzeba włożyć więcej trudu niż przeciętnie, domy aukcyjne wychodzą naprzeciw świątecznym poszukiwaniom, mnożąc tzw. świąteczne aukcje. Z promocją mają one jednak niewiele wspólnego, wybór jest często zdecydowanie mniejszy, co zatem wyróżnia je na tle innych aukcji? Tendencja w zagranicznych domach aukcyjnych pokazuje, że nie trzeba przeglądać dziesiątek stron katalogów, bo zamiast tego mamy wyselekcjonowaną listę obiektów, wśród których łatwiej jest znaleźć prawdziwe perełki. Kolejną różnicą są ceny wywoławcze prezentowanych dzieł – kwoty dość pokaźne, chciałoby się rzec „coś za coś”. Czas kosztuje, a nasz czas oszczędza wstępna preselekcja wykonana za nas przez dom aukcyjny. Nie szkodzi, że mniej za więcej, bo jednocześnie lepiej i ciekawiej.
Ciekawą propozycją są aukcje w formule dopuszczającej licytację w dół. Stanowią gratkę nie tylko dla kolekcjonerów, ale także dla widzów, którzy nawet nie zamierzając, mogą dokonać bardzo satysfakcjonujących zakupów. W Polsce takie aukcje zaproponował m. in. dom aukcyjny DESA Unicum. Na tego typu aukcjach ceny wywoławcze bywają bardzo niskie względem estymacji dzieła, a aukcjoner rozpoczyna licytację obniżając wywołaną kwotę. Jak pokazuje przykład DESY, zdarza się, że pierwsze i zarazem ostatnie propozycje kupna padają czasem przy cenach stosunkowo niskich jeśli chodzi o sztukę użytkową. W przypadku ciekawych obrazów czy grafik ów sposób licytacji doskonale podgrzewa (świąteczną) atmosferę, a ceny rozpoczynające właściwe licytowanie przez potencjalnych nabywców, przekraczają kilkukrotnie kwotę wywołaną na początku.
Poza ramy „świątecznych okazji” wychodzą zdecydowanie aukcje charytatywne, które odbywają się często właśnie w okolicy Świąt. Jest ich wiele, a obiekty na nich proponowane bywają naprawdę niezwykłe. Zwłaszcza ciekawe są aukcje oferujące sztukę współczesną, wśród której znaleźć można obiekty trudno dostępne na rynku sztuki, ofiarowane przez samych twórców. W przypadku takiej aukcji trudno mówić o nastawianiu się na okazje cenowe, lecz z pewnością biorąc w niej udział, oprócz dzieła sztuki można zyskać znacznie więcej.
Szukając prezentów w galeriach sztuki nie można spodziewać się dużych zniżek, zwłaszcza w przypadku obrazów sygnowanych nazwiskami znanych twórców. Tutaj prawa rynku wydają się być bezwzględne. Ceny uzależnione są od ogólnych notowań, a pewnych dzieł po prostu nie można sprzedać za ceny niższe od ich wartości. Nie tyczy się to sztuki użytkowej, która otwiera przed poszukiwaczem prezentowych skarbów prawdziwie fantastyczne możliwości. Delikatna porcelana, dawne srebra czy biżuteria, zdecydowanie różniące się od powtarzalnych, współczesnych wyrobów, to jakże kusząca alternatywa dla marketowego szału. Tym bardziej, że w przypadku artystycznych obiektów użytkowych, oferta galerii sztuki czy antykwariatów potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć.
Zofia Strzelczyk (Michalik)
WARTOŚĆ SZKICU
WARTOŚĆ SZKICU
Rysunki, szkice, studia malarskie spotyka się na rynku sztuki często. Rzadko jednak wycenia się je wysoko. Dlaczego te swobodnie kreślone prace nie wzbudzają takiego uznania, jak dzieła skończone? Czyżby w świadomości odbiorców sztuki wykończenie obrazu czy rzeźby nadal było wyznacznikiem jego statusu jako dzieła sztuki? I czy podświadomie stawiają oni znak równości między tym co wykończone i piękne? Jeśli nawet jest to prawdą w odniesieniu do pewnej grupy, istnieje cała rzesza miłośników sztuki, którzy potrafią dostrzec talent artysty, objawiający się w kilku kreskach czy pociągnięciach pędzla na powierzchni obrazu.
Pojęcie szkicu jest szerokie, obejmuje bowiem nie tylko techniki rysunkowe, kryjące się za łacińską definicją słowa disegno, ale również malarstwo. Imprimatura, pierwsze studium malowidła, naniesione sienną, ébauche – wstępny szkic olejny, croquis – pospieszne zarysowanie sylwetki modela czy pochade, tak cenione przez artystów malarskie kompozycje niewielkiego formatu, które pozwalały na szybkie nakreślenie motywu powstającego w warunkach plenerowych. Te wprawki techniczne robione na cito i in situ posiadały niewątpliwy walor, dawały wgląd w techniczną sprawność artysty, umożliwiały śledzenie jego pociągnięć pędzla i „zaoczne” uczestnictwo w procesie tworzenia. Dawni mistrzowie niechętnie ujawniali tajniki swojego warsztatu. Dla nich odsłonięcie rysunku było ograbieniem ich pracy z pierwiastka tajemnicy, mistycyzmu. Michał Anioł na pewno nie byłby zadowolony wiedząc, iż jego studia do fresków Kaplicy Sykstyńskiej, jego błąkająca się kreska uparcie dążąca do wypracowania właściwych proporcji ciała, stały się przedmiotem badań wielu artystów i historyków sztuki.
XIX wiek wraz z rewoltą impresjonistów przyniósł nowe zadania dla sztuki i jej nowe rozumienie. Ponadczasowy walor obrazów został zdegradowany przez dążenie artystów do oddania wrażenia chwili, wrażenia kreślonego szybkimi pociągnięciami pędzla, nadającymi kompozycji szkicowy, ulotny charakter. To zaproszenie malarzy do obserwacji efektów ich pracy, śledzenia rozedrganych, pulsujących ruchów pędzla na powierzchni płótna pozwalało zbliżyć się do obrazu, doświadczyć go w bardziej namacalny sposób i zmniejszyć barierę dzielącą dzieło od jego odbiorcy. Dziś szkice są poszukiwane na rynku sztuki przede wszystkim ze względu na ów demaskatorski charakter. Posiadają one jednak dużo więcej zalet. Z jednej strony odkrywają tajniki warsztatu artysty, odrzucają nieprzeniknioną powłokę akademickiego fini, ukazując szkielet kompozycji; z drugiej owiane są pewną aurą tajemniczości, jaką nadaje im ich szkicowy charakter, pewien stopień niewykończenia, aspekt non finito, który sprawia, że pozostają one pracami otwartymi. Otwierają się na snucie domysłów: „co by było gdyby”. Bez względu na temat przedstawiony, pejzaż, portret, martwą naturę, czy scenę rodzajową, potrafią intrygować obserwatorów.
Przykładem takiego zaskakującego szkicu jest dziewczęce popiersie Maurice Mendjizkiego. Uchwycone przez artystę oblicze młodej modelki objawia się przed widzem w ujęciu en trois quart. Ten niezwykle subtelny, intymny portret, wydobyły z cienia brunatnej tektury finezyjne ruchy pędzla, pozostające w zgodzie z delikatną urodą modelki. Tożsamość sportretowanej nie jest znana, co pozwala nam się skupić na czysto malarskich właściwościach obrazu. Jasna, ciepła kolorystyka kompozycji, kontrastując z ciemnym tłem pracy, jest przejawem sprawczości światła i barwy, mającej moc kształtowania obrazu. Kilkoma zaledwie pociągnięciami pędzla Mendjizki powołuje do życia ten malarski wizerunek. Śniadą twarz modelki okalają falujące czarne włosy. Postać ubrana jest w niebieską bluzkę z białym kołnierzykiem. W tle majączą ekspresyjne wzory w odcieniach zieleni, błekitu i różu. Całość wyodrębniona z tła w szkicowy sposób sprawia wrażenie, jak gdyby mogła w oka mgnieniu rozpłynąć się w powietrzu. Zaskakujące pozostaje spojrzenie dziewczyny, które kieruje ona w stronę widza. Nieodgadnione, nieprzeniknione, ale zdecydowane, w całej ulotności tego portretu stanowiące mocny punkt oparcia, łączący przedstawioną postać z osobą patrzącego. Ciekawy zabieg artysty koncentruje odbiór portretu na nieuchwytnym ze swej natury motywie spojrzenia.
Magdalena Dworak-Mróz
KOLEKCJONER NA URLOPIE
KOLEKCJONER NA URLOPIE
Lato w pełni. Kiedy przeciętny obywatel myśli tylko o tym, jak uciec z miasta, zaczerpnąć świeżego powietrza i swobody w urokliwym wiejskim plenerze lub na egzotycznej plaży, prawdziwy kolekcjoner rozmyśla, jak połączyć przyjemne z pożytecznym… Przyjemne – czyli życiową pasję otaczania się sztuką – z pożytecznym – czyli wakacyjną ucieczką od rutyny dnia codziennego. Kolekcjonerowi z prawdziwego zdarzenia nie wypada bowiem zrobić sobie dłuższej przerwy od pasji zbieracza. Taka pasja zobowiązuje.
Jak zatem połączyć przyjemne z pożytecznym? W dobie Internetu nie stanowi to żadnego problemu. Dostęp online pozwala nie tylko przeglądać ciekawe aukcje, lecz również brać udział w licytacjach, nawet latem. Christie’s, co roku, właśnie w lipcu kończy sezon wielkich licytacji Old Masters oraz Impressionist & Modern. 9 lipca br., w Londynie, wysoko licytowano prace holenderskie, z rodziny Brueghelów, m.in. scenę weselną Pietera Brueghela II sprzedano za 1,2 ml. GBP, podobnie Jacoba Jordaensa – za 1,2 mnl. GBP, Willema van de Velde II – za 1,4 mln. GBP. Najwyżej wylicytowane zostało płótno Chrystus na krzyżu z warsztatu El Greca, za 2,4 GBP. W tzw. sezonie ogórkowym, podążając za trendami światowymi, wiele domów aukcyjnych oferuje letnie wyprzedaże obiektów. W tym roku takie propozycje przedstawili: Pays De Fayence Enchères & Estimations w Montauroux oraz Auktionshaus Sigalas w Hildrizhausen. W gąszczu obiektów pośledniej klasy udaje się wychwycić nietuzinkowe przedmioty w atrakcyjnej cenie.
Wakacyjne kurorty przyciągają tłumy. Wychodząc naprzeciw letnim migracjom turystów w niektórych nadmorskich miejscowościach, metropoliach okresu wakacyjnego, również organizowane są aukcje. W Polsce od lat takim miejscem jest SDA, Sopocki Dom Aukcyjny. W tym roku, w czasie wakacji odbywa się tam aż siedem aukcji: dzieł sztuki, prac na papierze, sztuki młodej oraz varia. Najbliższe – 8 i 15 sierpnia. Ostatni lot prezentowany na sierpniowej aukcji dzieł sztuki to ciekawostka dla miłośników malarstwa Wojciecha Kossaka. Pod numerem 148 znajdą Państwo srebrną papierośnicę artysty, podarowaną z okazji imienin przez płka Jana Głogowskiego. Wieko zdobi złocona paleta malarska z szafirem, brylantem, szmaragdem, kwarcem migdałowym, imitującymi odcienie farb oraz dedykacją: Wielkiemu Artyście od J.K, 23/ IV 33. Cena wywoławcza – 11 tys. PLN. We Francji, na rynku letnich sprzedaży, króluje Monako i Biarritz. 24. lipca w Monako oferowano m.in. gwasz Hiszpankę Natalii Gontcharovej z estymacją w przedziale 60 a 80 tys. EUR oraz płótno przedstawiające żonę artysty Louisa Valtata [1869-1952], wycenione między 80 a 120 tys. EUR. W tym samym domu aukcyjnym licytowano również zabytkowe samochody. Natomiast Osenat zaproponował w tym roku licytację Speed Boat Museum, gdzie w szeregu antycznych motorówek dla bogaczy znalazła się Cantiere Riva typu Aquarama z 1966 r., szacowana na 250 – 300 tys. EUR. Niestety nie znalazła nabywcy.
Pogoda sprzyja też odwiedzaniu targów staroci. Ciekawsze targowiska odbywają się w Jeleniej Górze oraz w ramach obchodów Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku. Poszukiwaczom skarbów życzymy sukcesów.
Tych nie zrażonych miejskim skwarem, co lubią spędzać lato w mieście i nie wpatrywać się w ekran swojego telefonu lub laptopa, serdecznie zapraszamy do obejrzenia oferty wystawienniczej i galeryjnej. Największe metropolie prześcigają się w prezentacji atrakcji w sezonie letnim. Londyńskie National Gallery od 1. kwietnia do 13. września zaprasza na wystawę: Frames in Focus The Sansovino Frame, prezentującą ramy obrazów, często bagatelizowane, wymazywane z pamięci, a niejednokrotnie będące dziełem sztuki samym w sobie. Musée d’Orsay w Paryżu zaprasza na wystawę Dolce vita? Art decoratif italien, przedstawiającą włoski design począwszy od le style Liberty, lokalnego wariantu secesji po wzornictwo futurystyczne. W Bode-Museum w Berlinie natomiast trwa wystawa Das verschwundene Museum o stanie faktycznym muzealnej kolekcji obrazów i rzeźb utraconej przez Niemców w wyniku działań wojennych. Nowy głos w dyskusji na temat grabieży wojennych nazistów. A wszystkich złaknionych doświadczania sztuki i przebywających Poznaniu zapraszamy oczywiście do ARTYKWARIATu. Tu zawsze znajdzie się coś ciekawego dla kolekcjonera z pasją.
Magdalena Dworak-Mróz